niedziela, 23 lutego 2014

Ósma kartka

Nareszcie w domciu! Po męczącym dniu w pracy i rozmowie z Mateo w końcu mogłam chwilę odetchnąć w własnych czterech kątach. Zdjęłam buty oraz wierzchnie okrycie. Poszłam do sypialni i padłam na łóżko. Byłam wykończona psychicznie, co odbijało się też na moim zdrowiu. Ostatnio nie dopisywał mi apetyt. Wszystko się skomplikowało, moje życie wali mi się na głowę. W takich sytuacjach zawsze byłam beznadziejnie słaba, bezbronna, pełna dziwnej niemocy.
Wstałam z łóżka i podeszłam do okna. Niebo się zachmurzyło i wyglądało jakby zaraz miało padać. Ludzie jednak się tym nie przejmowali i pędzili do domów. Tam z pewnością czeka na nich rodzina i ciepły obiad. Czasami żałowałam, że nie mam do kogo wracać. Żyłam samotnie, ponieważ taką podjęłam decyzję.
Z zamyślenia wyrwał mnie dzwonek komórki. Oderwałam się od okna i poszłam do salonu. Wyjęłam ją z torebki i odebrałam.
— Tak?
            — Dzień dobry, mówi Matoba. — Rozmówca przedstawił się. — Dzwonię, ponieważ Aiko uciekła.
            — Jak to możliwe? — zapytałam. Nogi się pode mną ugięły, opadłam na kanapę. 
—Po południu karmiłem psy, ale jej nie było w kojcu. Przeszukałem wszystkie miejsca, do których zwykle uciekała na terenie schroniska i nic. Obawiam się, że pobiegła na miasto.
— Ach, ta mała! — westchnęłam. Jeszcze tego mi brakowało, pomyślałam. To nie był pierwszy raz, kiedy suczka sprawiała kłopoty, ale teraz martwiłam się bardziej niż zwykle. Zerwałam się z kanapy i pobiegłam się ubrać, wciąż trzymając telefon przy uchu. — Poszukam jej w parku i w okolicy schroniska. Na pewno nie uciekła zbyt daleko.
— Dziękuję, Sakura…
            Złapałam pęk kluczy i gwałtownie otworzyłam drzwi. Zanim zrobiłam jakikolwiek ruch rzuciło się na mnie kudłate stworzenie. Upadłam na ziemię, a telefon wyleciał mi z ręki. Potem czułam już tylko mokry język na moich policzkach. Otworzyłam oczy i zobaczyłam znajomą mordkę.
— Aiko, siad — wydałam komendę.
            Posłusznie zeszła ze mnie i usiadła obok. Merdając ogonkiem, wpatrywała się we mnie. Uśmiechnęłam się. Podniosłam się, szukając telefonu. Miałam nadzieję, że go nie uszkodziłam.
— Sakura, wszystko w porządku?!
            Podniosłam mój telefon, któremu na szczęście nic się nie stało.
— Tak, wygląda na to, że zguba się znalazła — poinformowałam właściciela schroniska.
— Naprawdę? — Mężczyzna odetchnął z ulgą.
— Odprowadzę ją niebawem.
Zakończyłam rozmowę i spojrzałam na Aiko. Wyglądała na wyraźnie zadowoloną z swojego występku. Westchnęłam tylko i poszłam zamknąć drzwi, bo sąsiedzi mogliby zacząć plotkować. Gdy wróciłam, nie było jej na miejscu. Zajrzałam do kuchni, salonu i łazienki, ale nigdzie jej nie znalazłam. Zajrzałam do sypialni. Ułożyła się przy moim łóżku i smacznie spała.
Nie, jednak nie. Podniosła na mnie swoje piękne oczka. Doskonale znałam ten wzrok. Pierwszy raz spojrzała tak na mnie, gdy przyszłam do schroniska. Wiedziałam, o co prosiła wtedy i do tej pory nie spełniłam jej prośby.
— Przykro mi, ale wiesz, że nie mogę cię adoptować. — Usiadłam obok niej i pogłaskałam za uchem. — Większość dnia spędzam w pracy, więc musiała byś siedzieć w mieszkaniu — wytłumaczyłam, ale te argumenty nie zrobiły na niej wrażenia. — Pójdziemy na spacer, a potem do schroniska. Pasuje? — Uśmiechnęłam się. — Chodź. — Zaprowadziłam ją do salonu. — Zostań
Wyruszyłam na poszukiwanie smyczy. Dawno nie wychodziłam z psinka, dlatego nie wiedziałam, gdzie ja ostatnio położyłam.
— Już idziemy — powiedziałam do Aiko, która wyraźnie zaczęła się niecierpliwić.
Zgubę odnalazłam wśród moich butów. Przygotowałam psa, zarzuciłam kurtkę i wyszłyśmy z mieszkania.
— Aiko. — Delikatnym, aczkolwiek stanowczym ruchem, szarpnęłam za smycz. — Nie szarp. Jeśli chcesz mi coś pokazać to proszę bardzo, prowadź. Pójdę za tobą.
            Wyszłyśmy na świeże powietrze. Niebo wciąż było zachmurzone. Zaczęłam żałować, że nie wzięłam parasola, ale trochę deszczu jeszcze nikomu nie zaszkodziło. Zresztą nie wyglądało, jakby zaraz miało lać.
Szłam posłusznie za suczką, zastanawiając się, o co może jej chodzić. Wiedziałam, że to inteligentne stworzenie nie zachowuje się tak bez powodu. Mijałyśmy ulice i przecznice, aż w końcu znalazłyśmy się przed schroniskiem. Byłam w niemałym szoku. Uciekła, żeby potem tu ze mną wrócić?
Aiko w pewnym momencie wyrwała mi się i pobiegła w sobie tylko znanym kierunku. Chciałam za nią pobiec, ale pomyślałam, że sama do mnie wróci. W końcu jest mądra i ma dobry węch.  Ja w tym czasie postanowiłam odwiedzić inne psiaki.
            Dziwne, pomyślałam, przechodząc obok kojców. Większość zwierząt miała założone kagańce. Zaniepokoiłam się. Właśnie wtedy podbiegła do mnie Aiko z jakimś listem w pyszczku. Wzięłam go od niej. Nie byłam pewna, czy powinnam go czytać, ale ciekawość zrobiła swoje. Z każdą kolejną linijką coraz bardziej nie mogłam uwierzyć w to, co czytam.         — Dla… Dlaczego Uchiha Corporation chce kupić…
— Sakura?
Podskoczyłam przestraszona. Odwróciłam się i ujrzałam znajomą pomarszczoną twarz.
— Dlaczego nic mi pan nie powiedział? — Wskazałam na dokument.
— Nie chciałem cię martwić — odpowiedział skruszony. — Masz już tyle własnych problemów.
— To nie...
— Nie zaprzeczaj — wtrącił się w moje zdanie. —Widać, że się czymś przejmujesz.
— To  nie zmienia faktu, że nic mi pan o tym nie powiedział.
— Moje dziecko, czasami w życiu trzeba podejmować trudne decyzje — powiedział i usiadł na najbliższej ławeczce.
Podeszłam do niego i usiadłam obok. Zaczęłam się zastanawiać nad znaczeniem tych słów.
— Pozwoli im pan zamknąć schronisko?
Nic nie odpowiedział. Siedzieliśmy obok siebie i patrzeliśmy w niebo, z którego powoli zaczął padać deszcz. Cisza była smutna, niebo było smutne, ja byłam smutna. Czy naprawdę na to pozwolę? Czy tym razem będę stała z boku i patrzyła? Czy mogę coś zrobić?
Deszcz zaczął lać coraz mocniej. Pan Matoba poszedł do swojego biura, by schronić się przed ulewą. Moje ubrania były już przemoczone do ostatniej nitki, a grzywka przykleiła się do skroni. Niespodziewanie niebo przecięła błyskawica. Przestraszyłam się. Coś we mnie pękło. Chyba to już koniec... Koniec czego? Mojego życia? Byłoby wspaniale, ale to niestety nie możliwe.
Wstałam i powoli skierowałam się w stronę budynku. Weszłam do środka. Natknęłam się na spojrzenie pana Matoby.
— Jeśli pan nie ma siły walczyć, to proszę pozostawić sprawy w takim stanie, jakim są, ale ja nie zamierzam się poddawać — oświadczyłam hardo.
Chwilę mierzyliśmy się nawzajem wzrokiem. Wyszłam szybko, bojąc się, że przez to spojrzenie mogę jeszcze zmienić zdanie i zrozumieć swój błąd? Tak, choć jeszcze nie popełniłam największego, możliwego głupstwa to właśnie zaczęłam zmierzać drogą, która do niego prowadzi.
Szłam powoli ulicami, mijając ludzi uciekających przed deszczem lub nieśpieszących się nigdzie tak jak ja. Sęk w tym, że oni mieli parasole i im deszcz nie był straszny. Niebo przecięła kolejna błyskawica. Przestraszyłam się i niechcący na kogoś wpadłam. Podniosłam wzrok by przyjrzeć się jego twarzy. Itachi, pomyślałam. Spuściłam wzrok by nie widział mojego smutnego spojrzenia. W ułamku sekundy zrozumiałam coś, co powinnam już zrozumieć dawno temu. Zaczynałam się w nim zakochiwać.
Niepewnie podniosłam głowę. Stał nade mną, trzymając ten głupi parasol i patrząc się tak świdrująco. Zapewne zastanawiał się, dlaczego jestem w takim stanie.
— Możesz mi pożyczyć telefon? — zapytałam cicho.
Nic nie odpowiedział tylko podał mi komórkę. Odnalazłam Kontakty, przeszukałam je i, gdy już miałam zrezygnować, na ostatniej pozycji znalazłam to, czego szukałam.
— Itachi, synu?
— Z tej strony Sakura Haruno — przedstawiłam się, rozwiewając nadzieję rozmówcy.
            — Sakura? Co ty robisz…
— Chciałam panu przedstawić pewną ofertę. Jest pan człowiekiem biznesu, na pewno paz zrozumie — mówiłam, uciekając przed zaciekawionym spojrzeniem Itachiego.
— Myślałem, ze w sprawie ślubu wszystko ustalone.
— Mam warunek. Wezmę ten ślub jednak… — Widziałam jak na twarzy bruneta pojawiało się coraz większe zdziwienie.
— Jednak…? — Mój rozmówca zaczął się niecierpliwić.
— Nie zamknie pan schroniska pana Matoby — wyjaśniłam w końcu.
— Jesteś śmieszna — zakpił.
— Niech pan się dobrze zastanowi. Kłopoty to moja specjalność — zagroziłam mi i rozłączyłam się szybko. Oddałam  telefon mężczyźnie, który patrzył na mnie pustym wzrokiem. — O nic nie pytaj, proszę — wyszeptałam i uciekłam. Biegłam przed siebie. Miałam kiepską kondycje, dlatego płuca szybko zaczęły mnie palić.
Deszcz nie przestawał padać, ale nie przejmowałam się tym. Właśnie zaczęłam niszczyć swoje życie, aby uratować kilka psów. Bezsensu, prawda?  Biegłam i biegłam. Woda obmywała moją twarz, mieszała się z łzami. Wpadłam na klatkę schodową swojego bloku.
— Przepraszam. — Obcy głos sprawił, że stanęłam w miejscu. Odwróciłam się i zobaczyłam dzielnicowego. — Ja, ja już dłużej tak nie mogę — zaczął męzczyzna, a ja nie miałam zamiaru mu przerywać. Byłam zbyt wykończona życiem. —W ten weekend, kiedy pani nie było, pojawił się taki starszy, elegancki pan. Poprosił mnie o klucz do mieszkania, bo pani wie, ze ja mam zapasowy, tak na wszelki wypadek. Nie chciałem się zgodzić, ale zapłacił mi. Zabrał wtedy jakiś list z podłogi i coś z nim zrobił. Nie wiem, nie widziałem.
— Jak wyglądał? — zapytałam słabo.
— Taki starszy, elegancki, w garniturze. Brunet, ale trochę siwy, ciemne oczy. Na pewno po czterdziestce.
— Tata… Dziękuję, że mi pan powiedział. — Odwróciłam się i zaczęłam iść do mieszkania. Moje nogi były jak z ołowiu, z trudem pokonywałam każdy stopień. Wdrapałam się na drugie piętro, wygrzebałam klucz i weszłam do mieszkania. Oparłam się o zamknięte drzwi i powoli osunęłam na ziemię. Nie mogłam uwierzyć, że mój własny ojciec zrobił coś takiego. Kolejny potok łez znalazł ujście na moich policzkach. Czyli te wszystkie słowa były kłamstwem? Kłamał, mówiąc, że nie będzie ślubu?
Byłam załamana. Byłam zbyt słaba. Byłam samotna.
W ciemności rozległ się głuchy dźwięk. Ktoś dobijał się do drzwi. Zamierzałam zignorować tę osobę, ale ona nie dawała za wygraną. Walenie w drewno stawało się coraz głośniejsze. Powoli podniosłam się z ziemi i otworzyłam drzwi.
— Sakura?! Co się stało?! — Głośny krzyk przebił mur ciemności, jaka otoczyła moje serce.




WAŻNE! Zmieniłam swój nick z Marzycielka na Anika-chan. Mam również nowy numer gg: 50014661

9 komentarzy:

  1. Jej, po prostu. Tyle się dzieje w tym fragmencie opowiadania. Z tym listem szok. Szybko napisz dalszy ciąg i życzę dużo weny.

    OdpowiedzUsuń
  2. Na początku chciałabym powiedzieć iż cieszę się, że zmieniłaś czcionkę. Jak zobaczyłam tamtą, to przestraszyłam się, że już taka zostanie, a wtedy czytanie nie byłoby już taką przyjemnością.
    Co do rozdziału... Faktycznie, Sakura głupio zrobiła. A jeszcze dziwniejsze, że Itachi słysząc wszystko, w żaden sposób nie zareagował, No ale oczywiście liczę, że w następnym rozdziale będzie jakaś wartka akcja :)
    Pozdrawiam Cię gorąco i życzę dużo weny.

    ~Naomi

    http://naruto-and-hinata-love-forever.blog.onet.pl/

    OdpowiedzUsuń
  3. O jejku ;o Jeszcze jak tak w tle słucham radia i takie nutki pasujące do tekstu lecą, to... rewelka ^^ Ah uwielbiam <3
    Itachi pewnie przeżył szok ;o
    Biedna Sakurcia ;'( Oby nie wpadła w jakieś załamanie nerwowe albo coś, bo zniszczy sobie psyche :o
    Przyznam, że rozdział jest super! Mądry piesek przeprowadził główną akcję praktycznie ;p Bo gdyby nie ona, to Sakura nie dowiedziałaby się o zamknięciu schroniska, nie zadzwoniłaby do Uchih'ów i Itachi by się nic nie dowiedział! A teraz może coś zmienić! Ale ciekawe, że akurat Itaś jest zawsze w odpowiednim miejscu i czasie ^^ ;D
    Jestem ciekawa jak się potoczy dalsza sytuacja ;3
    I dlaczego tata Sakury okłamał córkę!? W końcu dał jej nadzieję, a tu taki numer...
    Ah... CZEKAM NA CIĄG DALSZY! ^^
    Pozdrawiam i weny życzę ! ^w^
    http://sztuka-to-eksplozja-katsu.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Tamdadam! No więc przyszła ma zacna osóbka i (w końcu) skomentuję ten rozdział ^^ No więc cieszmy się xd
    No, ale zanim przejdę do samego rozdziału i drobnych zmian na tym blogu, gdyż takie widać, to... mam twój stary numer gg... muszę mieć też nowy? W sumie nie ogarniam po co ci dwa (Mówi ta osóbka, która sama ma 2: prywatny i Zbuntowaną, ale z tego pierwszego w sumie nie korzystam, więc to się nie liczy, tak jakby xd), no ale okej :D
    A teraz temat, który pewnie bardziej cię "zainteresuję"...
    No więc w końcu nie ma deszczu w tle! *.* Jak patrzyłam na tamte tło to wydawało mi się takie trochę smutne itp., ale teraz jest troszkę słonka (a kocham, gdy jest słonko na niebie :>) i woda :) No, ale i tak czekam, jak ustawisz szablon z szabloniarni, bo on jest po prostu śliczny ^^
    Dobra rozpisałam się bezsensu o takim mało ważnym temacie xd W sumie nie wiem czemu, ale praktycznie zawsze, gdy komciam twe rozdziały to wychodzi mi długi koment, ciekawe czemu...
    A teraz notka... czytam rozdział i nagle czytam ...Akiko... coś ta coś tam ;) W ogóle nie ogarnęłam, że chodzi o tego psa, nw czemu :D Itaś zna prawdę.. O.o Ratuj ją! W sumie to trochę nie ogarniam Sakury, żeby marnować sobie życie dla paru psów, ja bym zaczęła szukać innych rozwiązań. I ten ojciec Saki, po prostu... zostawię to bez komentarza xd
    Nw czy się połapiesz w tym komentarzu, no ale cóż... weny :>
    Pozdro :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co do mojego gg to tak, musisz(było by dobrze) bys miała mój drugi numer, bo pierwsze konto zamierzam za jakiś czas usunąć.
      Idzie wiosna, więc postanowiłam zmienić tło (od tej szarości juz dostawałam powoli depresji). Nie wiem czy ustawię, bo nie mogę go poprawnie pobrać. Zawsze jest cos nie tak (to chyba wina mojego lapka, a na nowy nie mogę liczyc :( )
      No wiem, ale dziwniejsze rzeczy ludzie robili ( np ja :P )
      Pozdro

      Usuń
  5. Jejku... cudowny rozdział. Dużo się dzieje, akcja się rozwija. W niektórych elementach wręcz zaskakuje :) Bardzo miło się czyta. Niecierpliwie czekam na nexta :) I życzę dużo, dużo weny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze druga sprawa. Blog wygląda teraz o wiele fajniej. I nie jest też zapchany różnego rodzaju fotkami obrazkami, dzięki czemu wygodnie się czyta (oczywiście nie żeby wogóle były niepotrzebne). I przyznam, że bardzo ładna czcionka na tytuł bloga. :) Pozdrawiam

      Usuń
  6. Twój blog został nominowany do Liebster Award. Więcej informacji - http://itachi-i-sakura-wielka-milosc-shinobi.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Heroiczny czyn Sakury żeby uratować psy... Ech... Sakura jednak jest niesamowita. :D
    Ale wciąż mam cichą nadzieję, że do ślubu nie dojdzie!
    Lecę czytać dalej.

    OdpowiedzUsuń

CREATED BY
MAYAKO
CREDIT: Arriku