Zapukałam delikatnie do gabinetu
pani Tsunade. Po usłyszeniu pozwolenia, weszłam do środka. Kobieta siedziała
nad jakimiś papierami. Promienie słońca muskały jej twarz, ukazując piękno i
elegancje. Oprócz tego można było zauważyć kilka siwych włosów, ale to
szczegół.
— Witaj, Sakura. — Senju uniosła
wzrok znad dokumentów. — Jak się czujesz?
— Dziękuję, dobrze —
odpowiedziałam, siadając. — Chciałam przeprosić, że nie mogłam zająć się
wycieczką do teatru. Naprawdę mi głupio.
— To nic takiego. — Machnęła ręką,
uznając sprawę za zakończoną. Zmarszczyła brwi i długą chwilę nad czymś się
zastanawiała. — Chyba… Chyba powinnaś wiedzieć. Konohamaru po raz drugi
próbował odebrać sobie życie. Podciął sobie żyły. Miał szczęście, bo Naruto w
porę zadzwonił po karetkę. Chłopak leży teraz w szpitalu, ale lada dzień
powinien wyjść. Cały czas faszerują go środkami antydepresyjnym. Jest pod stałą
opieką psychologa.
— Ale dlaczego? — wykrztusiłam. Nie
byłam w stanie powiedzieć nic więcej, po usłyszeniu tej szokującej wiadomości.
— Nie chce nic powiedzieć, a póki
co nie można na niego wywierać presji. Psychika ludzka jest wciąż nie zbadana.
Trudno powiedzieć, jakie demony go dręczą. — Kobieta oparła głowę na
splecionych rękach. — Szkoda mi go. Będzie musiał się po tym jakoś pozbierać,
więc przepadnie mu rok szkolny — westchnęła.
— Jak to? — Zdziwiłam się.
— Lekarze twierdzą, że to
rówieśnicy mieli na niego taki wpływ. Najlepiej będzie jak odpuści sobie
i wróci do nauki w przyszłym roku, w innym gimnazjum.
— Nie uważa pani, że to jeszcze
bardziej na niego wpłynie? Będzie czuł się obco i nieswojo.
— Może i masz racje, ale musimy
zdać się na opinie lekarzy. — Nachyliła się lekko w moją stronę. — Tak między
nami to uważam, że masz po części rację, ale my nie możemy decydować o ludzkim
życiu.
Rozmawiałyśmy jeszcze przez jakiś
czas o Konohamaru. Naprawdę szkoda mi chłopaka. Ma zmarnowane życie, biedak.
Czas leciał mi bardzo szybko i niestety zadzwonił dzwonek.
— Zapomniałabym! Dziś na trzeciej
godzinie zamiast okienka masz świetlicę z II a. Orochimaru się rozchorował — poinformowała
mnie brązowooka.
— Dobrze.
W sekretariacie minęłam
uśmiechniętą Shizune. Podśpiewywała sobie coś pod nosem i wyglądała na
szczęśliwą. Wyszłam na korytarz, a tam jak zawsze zalała mnie fala uczniów.
*
Pierwsza lekcja tego dnia na
szczęście minęła mi dość szybko. Było to bardzo zastanawiające zwłaszcza, że
miałam zajęcia z III b! Nie wiedziałam, co o tym sądzić. Byli jacyś smutni i
przygnębieni. Może to z powodu Konohamaru? Jeśli tak to jestem w stanie
zrozumieć.
Zamknęłam klasę. Po drodze do
pokoju nauczycielskiego zaczepił mnie Kakashi. Jak zwykle w dżinsach i białej
koszuli, na którą miał założony sweterek. Typowy strój mężczyzny przechodzącego
kryzys wieku średniego albo jak kto woli – nauczyciela historii.
— Sakura, dobrze, że cię widzę. Potrzebuję
pomocy, masz chwilkę? — Rozglądał się nerwowo jakby bał się, że ktoś nas
zauważy.
— Co się stało? — zapytałam.
— Może wyjdźmy na dwór. Chyba masz dyżur, prawda?
Skinęłam głową. Skierowaliśmy się w
stronę boiska. Pogoda była piękna. Słońce świeciło, wiaterek przyjemnie rozwiewał
włosy, po prostu cudnie. Uczniowie siedzieli na ławkach, rozmawiając i śmiejąc się.
Niektórzy bardziej odważni grali w kosza. Zazwyczaj dostawali po uszach od Orochimaru,
ale dzisiaj go nie było, więc mieli szczęście. Dziewczyny przechwalały się i
przekrzykiwały, która ładniejsza, która ma lepsze ciuchy, która ma chłopaka.
Usiedliśmy na ławce w cieniu drzew.
Liście szumiały melodię przyjemną dla uszu.
— Co się stało? — ponowiłam
pytanie.
— Niech to zostanie między nami,
ok? — Spojrzał na mnie błagalnie. — Umówiłem się na randkę, ale nie
przemyślałem tego do końca. Nie wiem, gdzie ją zabrać.
Gdy już
otrząsnęłam się z pierwszego szoku, zapytałam:
— A jakie miejsce przychodzi ci do
głowy jako pierwsze? Gdzie byś chciał pójść?
— Do restauracji? — palnął bez
zastanowienia.
— Mało oryginalne, Kakashi. — Ze
zrezygnowaniem pokręciłam głową. — Co powiesz na romantyczny spacer po parku?
— Hm, nie uważasz, że to trochę
zwyczajne?
— Wyobraź to sobie. Spacerujecie
alejkami, trzymacie za ręce, obserwujecie zachodzące słońce, siadacie na
ławeczce. Zapada niezręczna cisza, którą ty przerywasz jakimś bełkotem, przysuwasz
się do niej, całujesz… Po prostu dajesz się ponieść chwili. Robi się ciemno,
więc proponujesz, że odprowadzisz ją do domu, a reszta już zależy od was —
mówiłam. — To wcale nie jest takie trudne.
— Łatwo powiedzieć — mruknął.
— Więcej wiary w siebie. —
Uśmiechnęłam się do niego. — Shizune na pewno będzie szczęśliwa.
— Em, ja… To nie tak, ja..
Zaśmiałam się, widząc jego
nieudolne zaprzeczanie. Chwilę później zadzwonił dzwonek i pobiegłam do szkoły
na kolejną lekcje. Pod klasą czekali już uczniowie. Wpuściłam ich do środka i
poczekałam aż się uspokoją. Nie zajęło im to dużo czasu, więc sprawdziłam
obecność, a potem zaczęłam omawianie tematu.
*
Podczas
przerwy śniadaniowej znów miałam dyżur na boisku. Zabrałam swoje kanapki i
usiadłam na tej samej ławce, na której rozmawiałam z Kakashim. Uśmiechnęłam się
mimowolnie na wspomnienie mężczyzny, lecz jednocześnie poczułam dziwne
szczęście. Przyszedł do mnie po radę w tak ważnej sprawie, zaufał mi.
Kiedy
kończyłam jeść śniadanie, znienacka pojawił się Itachi. Rozmawialiśmy chwilę o
pracy i Konohamaru. On także wydawał się zmartwiony. Szybko jednak tematy
zeszły na dużo przyjemniejsze.
— Wydajesz
się bardzo tajemniczy — rzuciłam bez zastanowienia. Skarciłam się w myślach,
jednak brnęłam dalej. Nie było już odwrotu. — Właściwie niewiele o tobie wiem.
— W takim
razie, pytaj — odpowiedział, śmiejąc się perliście.
— Hm, może
opowiesz mi coś o swojej rodzinie?
— Rodzice są zajęci pracą, teraz
mieszkają chyba w Akibie. Z bratem nie utrzymuję kontaktu od jakiegoś czasu.
Właściwie w Tokio nie mam nikogo bliskiego — powiedział. Starał się mówić
chłodno, jednak wiedziałam, że odczuwał ból. — A ty?
— Też mam młodszego brata i bardzo
zapracowanych rodziców. — Wzruszyłam ramionami. — Uciekłam od nich, odcięłam
się. — Widząc jego zdziwione spojrzenie, dodałam: — Przyciągam kłopoty jak
magnes. Nie chciałam, żeby musieli się mną zajmować.
— Ach tak?
— mruknął pod nosem.
*
Skończywszy pracę, udałam się do
parku. Musiałam w spokoju przemyśleć pewną sprawę, która nie dawała mi spokoju.
Wyjęłam z torebki list od Mateo i jeszcze raz go przeczytałam. Potem otworzyłam
sms-a otrzymanego po naszej rozmowie. Pomiędzy tymi wiadomościami była pewna
rozbieżność. W liście brat pisał, że powinnam przemyśleć sprawę ślubu, lecz
później sugerował mi ucieczkę. O co tu chodziło?
Wybrałam jego numer i czekałam na połączenie.
— Co tam, siostra?
— Ten twój plan to lipa, co? —
Natychmiast przystąpiłam do ataku, jego dobre samopoczucie podziałało na mnie
jak zapalnik. — Chciałeś ze mnie zrobić idiotkę? Jak ojciec?!
— Uważaj — warknął. — Nie porównuj
mnie do niego. Mój plan nie jest lipą, skąd taki pomysł?
— Napisałeś, że w ostateczności mam
wziąć ten głupi ślub, mam się zastanowić — wyrzuciłam. — A potem piszesz, że
mam uciekać. W co ty pogrywasz? — szepnęłam słabo.
— W głowę się uderzyłaś? Nigdy, ale
to nigdy, nie kazałbym ci brać tego ślubu — powiedział bardzo przekonująco. —
Masz jeszcze ten papierek? Coś mi tu nie gra…
— Mam.
— Wejdź wieczorem na skype.
Wyjaśnimy to na spokojnie.
— Dobrze — odparłam. — Mateo,
przepraszam. Nie powinnam na ciebie krzyczeć.
— Żaden problem, siostra.
Cudowne opowiadanie, jestem bardzo ciekawa kto napisał ten list. Z okazji walentynek życzę dużo weny.
OdpowiedzUsuńPff... Walentynki... I operacja... I łyżwy <33
OdpowiedzUsuńNo więc... I'm so happy, że Saska jeszcze nie usunęłaś z jej życia. To będzie ciekwe- wojna Uchiha o różową xD
A co do leku na depresje to... niestety chyba takiego nie ma, bo już by mnie nim nafaszerowali ;-----;
Teraz trochę przeskoczę do listu xd
Mam kilka wersji:
Uno- Zrobił to jeden z kolegów Itacza, bo dowiedział się o sytuacji "różowa-Saske" xD
Duo- Zrobił to sam Saske (tak, on ruszył swój tyłek!). TADAM :)
Nadal oczekuję szybkiego rozdziału ;)
PS: Nie wiem czy byś chciała, ale skomentujesz? xd -> http://zatracone-dusze.blogspot.com/2014/02/007-013-love-love-love.html
:O:O:O:O:O Nie no bez jaj! Ja chcę szybciutko wiedzieć co będzie dalej! O co kaman teraz z tym listem!? Wgl Itachi <3 Coś tu się dzieje tajemniczego ;D Czyżby szykuje się wojna rodzinna Uchih'ów? ^^ CZEKAM CZEKAM CZEKAM!!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Dośka <3
(Post Walentynkowy)
http://sztuka-to-eksplozja-katsu.blogspot.com/
Koment nie będzie długi, gdyż mało czasu, więc:
OdpowiedzUsuńKompletny szok: Kaszalot i Shizune? O.o
No i ten list po prostu nie mam pojęcia o co chodzi *myśli*
Dobra przepraszam, ale goni mnie czas, więc życzę wszystkiego najlepszego z okazji Walentynek buźki :*
Pozdro :>
Tak jakoś wyszło. Mój brat uważa, że Kakasi nie pasuje do niej, ale ja mam swoje zdanie.
UsuńJak będziesz uważnie czytać następne rozdziały to sie dowiesz.
Pozdro
Super rozdział:D W sumie jak każdy:D Mam nadzieję, że nowa notka będzie nie długo:D Kakashi i Shizune kto by pomyślał;D Życzę dużo, dużo weny do dalszego pisania:D Fajnie by było jakby nowa notka była dłuższa:D Pozdrawiam cieplutko i udanych Walentynek życzę;)
OdpowiedzUsuńWOW :) taki szok na z tym listem, aż sama jestem ciekawa kto go napisał. Mam nadzieję, że już wkrótce się dowiemy. życzę dużo weny :)
OdpowiedzUsuńJa też uważam, że Kakashi pasuje do Shizune. Ale bardziej intryguje mnie, kto podłożył list. I kiedy Itachi dowie się prawdy. Czekam na nowy rozdział. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń~Naomi
http://naruto-and-hinata-love-forever.blog.onet.pl/
Poszukujesz szablonu?
OdpowiedzUsuńZapraszamy na nową szabloniarnię!
http://szablony-cheylachan.blogspot.com/
;)
Super rozdział :) Już nie mogę się doczekać następnego. Pisz szybciutko. Mam nadzieję, że akcja będzie się coraz szybciej rozwijać :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny
Hym hym hym przepraszam ja bardzo, ale... GDZIE JEST JAKIŚ NOWY ROZDZIAŁ!? Czy ja jestem ślepa i nie widzę?
OdpowiedzUsuń(sztuka-to-eksplozja-katsu.blogspot.com -> To ja DOTAKA)
Przepraszam, ale nie bd kontynuowała starego bloga, bo mam nowego laptopa i potraciłam wszystkie konta oraz hasła. Musiałam założyć nowe konto google i za tym poszedł nowy blog ------> byakko-moj-swiat.blogspot.com <----------OTO ON. Jeszcze nic na nim nie ma, bo jest 'remont', ale nowy rozdział już się tworzy i niedługo się pojawi na blogspocie^^ Dlatego zapraszam serdecznie do obserwowania bloga i z chęcią poinformuję Cię o nowym rozdziale. <- To tak dla informacji ^w^
Ale zaraz, zaraz... Ja chciałam sobie poczytać nowy rozdział, może ponadrabiać rozdzialiki, a tu co!? NICO!
Prooooszę o nowy rozdział! Czekam i mam nadzieję, że coś wyskrobiesz oraz nie zostawisz swoich czytelników ;3
Pozdrawiam DOTAKA ;3
->byakko-moj-swiat.blogspot.com
Jaki znowu zły wpływ? Ech... To bardzo dobrze, że przy nim nie może udawać opanowanej, bardzo dobrze! :D
OdpowiedzUsuńSuper, super rozdział! Oby tak dalej!