Obudziłam się wczesnym rankiem. Budzik wskazywał trochę przed
szóstą. Za oknami było jeszcze ciemno i ponuro. Nic nie wskazywało na to, że
pogoda będzie ładna. Zwlokłam się z łóżka i poszłam do łazienki. Wzięłam długi
prysznic. Założyłam czarne rurki i kremowy golf. Włosy związałam w warkocz, a
grzywka jak zwykle opadała mi na czoło. Zrobiłam sobie delikatny makijaż, po
czym poszłam do kuchni zjeść śniadanie.
Nie miałam na nic ochoty. Czułam się jak siedem nieszczęść po
wczorajszej sprzeczce z Itachi'm... Czy to w ogóle była kłótnia? Beznadziejne
pytanie.
Co się ze mną dzieje? Już nawet nie potrafię
racjonalnie myśleć. Może zawsze tak było? Nie, niemożliwe. Kiedyś żyłam w
samotności i nie musiałam kontemplować nad swoimi relacjami z innymi ludźmi.
Potem pojawił się on i zburzył mur, który tak długo wokół siebie budowałam.
Teraz znów jestem sama. Chcę go odzyskać, chcę żeby tu był. Nie rozumiem,
dlaczego Itachi mi wczoraj nie uwierzył.
Usiadłam na kanapie i włączyłam laptopa. Przeczytałam skrót
wiadomości, czego nigdy nie robiłam. Potem sprawdziłam pocztę. 1 nieprzeczytana wiadomość; od Mateo. Szybko
przeczytałam jej treść i z ulgą stwierdziłam, że to dobre wieści. Ojciec zajmuje
się ratowaniem firmy, więc nie ma czasu na szukanie mi kolejnego kandydata na
męża. Choć jeden problem mniej.
Wyłączyłam laptopa. Przeszłam do sypialni i spojrzałam na
półkę. Leżało na niej kilka książek, które zdążyły pokryć się już cienką
warstwą kurzu. Pamiętam, że przywiozłam je by mieć co czytać. Wyszło jednak na
to, że nigdy żadnej z nich nie przeczytałam. Przejechałam palcami po okładkach.
Wybrałam Ostatnią piosenkę N. Sparksa. Usiadłam na łóżku i zagłębiłam się w
lekturze.
Gdy skończyłam czytać, byłam pewna jednego. Nie ważne w
jakiej jesteśmy sytuacji, miłość zawsze jest najważniejsza. Ona jest blisko,
ktoś kto nas kocha jest blisko, a my często tego nie dostrzegamy. Traktujemy tę
osobę jak codzienność, jest z nami dzisiaj – będzie i jutro. A jak zachoruje?
Wyzdrowieje i będzie żyć dalej, bo przecież jest jak codzienność, na zawsze. A
jak umrze? Łzy. Żal, że się nie powiedziało dwóch najważniejszych słów. Żal, że
nie zrobiło się czegoś więcej. Żal, że nie dostrzegało się tej miłości,
którą ta osoba nam dawała. A potem już tylko żal do siebie, że ta osoba może nie
wybaczy nam tego, iż jej miłość odtrącaliśmy. Traktowaliśmy ją jak codzienność.
Otarłam ręką łzy. Po raz kolejny
zaczynała się moja życiowa lekcja. Los poprosił mnie do odpowiedzi. Na kartach
przeznaczenia napisał równanie. Jak je rozwiązać? Kogo poprosić o pomoc?
Wstałam z łóżka i odłożyłam książkę. Spojrzałam na nią
ostatni raz. Poszłam do łazienki, aby poprawić makijaż, który trochę mi się
rozmazał. Oczy miałam lekko czerwona, ale puder załatwił sprawę. Spojrzałam na
komórkę. Zegar wskazywał dziewiątą trzydzieści. Przeczytanie tej książki trochę
mi zajęło.
Spakowałam do czarnej torebki książeczkę zdrowia i parę
innych papierków. Od dawna nie byłam u lekarza. Trochę się obawiałam tej
wizyty. Ubrałam beżowe botki na obcasie i płaszcz. Zamknęłam drzwi, wychodząc z
mieszkania. Zeszłam powoli po schodach.
Na zewnątrz powietrze było zimne i nieprzyjemne. Chmury
zakrywał niebo. Pogoda, tak jak mój nastrój, była do niczego. Ulicami Tokio
szłam powoli. Mi, w przeciwieństwie do innych ludzi, nigdzie się nie spieszyło.
Nie było takiej potrzeby. Co się odwlecze to nie uciecze, nie?
Po kilkunastu minutach dotarłam na miejsce. Spojrzałam na
średniej wielkości biały budynek. Był zadbany i aż zachęcał do odwiedzin.
Powoli weszłam do środka. W recepcji zapytałam, czy lekarz rodzinny byłby mnie
w stanie dziś przyjąć, bo nie byłam zapisana. Na moje szczęście nie miał dziś
dużo pacjentów. Poszłam do poczekalni. Płaszcz powiesiłam na wieszaku i
usiadłam na krzesełku. Bawiłam się palcami jak małe dziecko. Moje myśli krążyły
tylko wokół jednej osoby.
Itachi
— Sakura Haruno. — Wywołała pielęgniarka.
Wstałam i powoli weszłam do środka. Gabinet lekarza nie był
duży, ale za to przestronnie urządzony. Na środku biurko, po prawej stronie
szafki z lekami, po lewej kozetka. Wszystko w jasnych, przyjemnych barwach. Po krótkim
przywitaniu usiadłam naprzeciwko lekarza.
— W czym mogę pani pomóc? — zapytał, wpatrując się we mnie
swoimi czarnymi tęczówkami. Mężczyzna był już osoba starszą, a zatem
doświadczoną. Miał brązowe włosy z siwymi pasemkami. Na jego twarzy pojawiały
się zmarszczki, ale na moje oko był po pięćdziesiątce.
— Właściwie to nie wiem — zaczęłam. — Od dłuższego czasu mam
zawroty głowy, omdlenia, źle się czuje.
— Bóle głowy?
— Tak.
— Jest pani pewna, że to nie ciąża? — zapytał, a ja tylko
przytaknęłam głową. — Proszę pójść zrobić prześwietlenie głowy do pokoju numer
12. Jak będzie miała pani zdjęcie możliwe, że będę mógł powiedzieć coś więcej —
rzekł po namyśle.
Wszystko działo się bardzo szybko i po kwadransie znów
siedziałam w gabinecie lekarza. Podałam mu zdjęcie, a on ze skupieniem się mu
przyglądał. W pewnym momencie zobaczyłam jak jego twarz poważnieje. To nie
mogło oznaczać nic dobrego. Czułam to.
— Pani Haruno, nie wiem jak to pani powiedzieć. Nie lubię
przekazywać złych wieści. Mam małą wnuczkę. Kiedyś poprosiła mnie bym zawsze
pomagał ludziom, ale w tym przypadku...
— Niech pan to w końcu powie.
Miałam dość już tego pomieszczenia. Chciałam jak najszybciej
je opuścić. Najpierw jednak muszę poznać prawdę.
— Przykro mi.
*
Rzuciłam torebkę na podłogę, tak samo jak buty i płaszcz.
Klucze wylądowały gdzieś w kącie. Powolnym i chwiejnym krokiem poszłam do
sypialni. Położyłam się na łóżku i zaczęłam wpatrywać w sufit. U lekarza, w
jego gabinecie łzy leciały mi bez przerwy, ale teraz nawet jedna łezka nie
chciała spłynąć i przynieść mi ulgę. Dlaczego ja?
Nie zastanawia mnie już nawet fakt, czemu ta, a nie inne
choroba z pośród tysiąca innych. Może nawet lepiej, że nie potrąci mnie
samochód albo zamachowiec nie zastrzeli na ulicy. Może lepiej, że będę
wiedziała, na co umrę.
kilkanaście
lat wcześniej
Patrzyłam na kartkę, jakby była dokumentem zapisanym
chińskimi krzaczkami. Dlaczego nikt mi nie powiedział? Dlaczego sama muszę się
dowiadywać, na co choruje moja babcia?
Było mi smutno, ale nie mogłam pokazać rodzicom, że
cokolwiek wiem. Odłożyłam papier, starając się, by leżał idealnie. Jak zwykle
zaczekam, aż mama odważy mi się powiedzieć prawdę. Jak zawsze jestem tchórzem.
Tchórzliwym dzieckiem.
Może mi ktoś powie, co ja mam robić w szpitalu z chorą
babcią i innymi chorymi? Jak nic zanudzę się na śmierć! Czemu mam tu siedzieć?
Po co?
Dobra, nie było tak źle. Siedziałam, siedziałam i
słuchałam muzyki. Wieczorem przyszła mama i znów, zanim poszłyśmy, musiałyśmy
posiedzieć.
Gdybym wiedziała jak to się
skończy, gdyby miała choć trochę wyobraźni... Jak zawsze małostkowa i głupia,
pełna nadziei, że świat jest piękny, dobry, sprawiedliwy
Rano gdy grałam na komputerze, zadzwonił telefon mamy. Siedziałam jeszcze w
piżamie i delektowałam się życiem. Mateo leżał w łóżku. Po chwili mama łamiącym
się, lecz donośnym głosem powiedziała:
— Ubierajcie się. Babcie nie
żyje.
— Nasza… Babcia?
Beznadziejne pytania, nie?
Poczułam spływające łzy, a potem obraz się załamał. Świat się zawalił. Wszystko
legło w gruzach, a moje serce, zaślepione fałszywymi ideałami, pękło na pół.
Jedyną miłą rzeczą tego dnia
było to, że tata mnie przytulił. Płakałam, a on mnie przytulił. Nigdy tego nie
robił. Może jak byłam mała, ale tego nie pamiętam. Widziałam na zdjęciach i nic
więcej. Ale wtedy… zrobił to naprawdę – przytulił na krótką chwilę.
Tak sobie myślę pamiętniczku, że
jestem beznadziejnym przypadkiem. To wydarzenie sprzed roku powinno mnie
zmienić, nauczyć czegoś, a tu nic. Wiem jednak jedno: rak, choćby nie wiem
jaki kit nam wciskali, nie jest uleczalny. Ja w to nie wierzę.
Czemu? Bo, widzisz pamiętniczku chemia jest wszędzie. Mówią,
że jabłka są zdrowe, no ale ile sztucznych substancji zawierają tego nikt nie
raczy zauważyć. A potem chemią leczą raka i tak jest prawda.
Chemia zatrują, chemią wyleczą.
— Ironia
losu — szepnęłam, pociągając nosem.
Na zegarku dochodziła dwunasta.
Itachi był jeszcze w szkole. No właśnie, Itachi. Po części miał rację – jestem
chora, ale wczoraj jeszcze nic o tym nie wiedziałam. Co ja mam z tym fantem
zrobić? Powiedzieć mu czy nie? Beznadziejne pytanie.
Zaczęłam się bawić komórką. Po
chwili obracania jej, wystukałam krótkie: Potrzebuję cię.
Nie wiem, bo jestem na telefonie i albo mi sie wydaje, albo jakąś ta kartka krótka o.O Dobra niewazne XD
OdpowiedzUsuńJednak co jak co, ale ten rozdział wyszedł ci świetnie! Coś tak przeczuwalam, że różową bdzie na to chorowac ;c Lecz jak była już o lekarza to miałam taka cicha nadzieję na ciążę, ale później sie wszystko wydało. Tak mi teraz szkoda Sakury ;'( Ciekawe jak przekaze te wiadomości rodzinie i... Itachiemu :o
No cóż to czekam na kolejne zdarzenia i życzę weny!
Jak coś to sorka za błędy, ale jak już wcześniej wspomnialam, jestem na fonie :-P
Pozdrawiam!
Dotaka
Może masz racje co do długości, ale nie wiem -.-
UsuńTa, ciąża jest przereklamowana, bo zawsze jak omdlenia sa, to pierwsza myśl : ciąza :P
Pozdrawiam :*
Ohajo! To znowu ja ;P
UsuńZ okazji, że dziś 1 czerwca (BOŻE CORAZ BLIŻEJ DO WAKACJI <3)...
nie, tym razem to nie nowy rozdział... tym razem to ZWIASTUN! Jeśli chciałabyś obejrzeć i skomentować to zapraszam =D :*
~Dotaka
-> http://byakko-moj-swiat.blogspot.com/
Przez Ciebie rano nie wstanę... Powiem tak znalazłam tego bloga dziś i po prostu nie mogłam sie od niego oderwać... Przeczytałam juz wszystko. Generalnie średnio przepadam za Sakura ale tu ją polubiłam i aż mi się smutno zrobiło pod koniec tego rozdziału. Mam nadzieję, że będzie z nią wszystko w porządku. Z niecierpliwośćią czekam na kolejny rozdział. Pozdrawiam i życzę dużo weny ~Hinata ヒナタ
OdpowiedzUsuńTeż tak miałam na samym początku^^ Nie za bardzo przepadałam za Sakurą, ale ten blog mnie tak wkręcił, że ją polubiłam! ;D
Usuń-> byakko-moj-swiat.blogspot.com
Hinata:
UsuńCieszę się bardzo, że kogoś mój blog tak bardzo wciągnął. :)
Wszystko sę jeszcze okaże.
Dzięki i też pozdrawiam
Ciekawe czy to rak złośliwy. Czy późno wykryty?
OdpowiedzUsuńNie ma tu tych ważnych informacji. Można przeżyć raka. Jak się dowie Itachi, jak zareaguje. To mnie ciekawi.
Wszystko już byś chciała wiedzieć, co? Z czasem pojawią sie konkrety.
UsuńSzczerze mówiąc ja juz nie wierzę, że raka można wyleczyć. :(
Sama jeszcze nie wiem jak zareaguje ^^
Rak... to słowo zepsuło cały mój humor :( A szczególnie, że nie lubię jeżeli ktokolwiek jest na cokolwiek chory i może umrzeć... Szczególnie, że boję się dzisiejszego odcinka Naruto, bo Neji... bo czytam mangę na bieżąco... dobra nie spojleruję xd
OdpowiedzUsuńSaki dzwoń do Itacza *.* I to już!
Hm... troszkę krótko :(
Ja lecę... bo chcę zaliczyć ćwiczenie z japońskiego, dzięki czemu dowiem się jak oponowałam tymczasowy materiał xd
Pozdro i weny życzę :*
Mój humor też to słowo psuje, ale trzeba nauczyć sie z tym życ. W końcu to tylko smutna rzeczywistość.
UsuńKrótko? Może
To powodzenia!
Pozdro :*
Strasznie krótki, ale ty to wiesz bo już Ci mówiłam. Ogólnie to już Ci wszystko mówiłam więc nie wiem jaki sens jest pisanie tego komentarza. To już też Ci mówiłam, ale powtórzę ma być szczęśliwe zakończenie, dotarło?
OdpowiedzUsuńNie, nie dotarło :P
UsuńA i czemu u Teny potrafiłas napisać długi koment a u mnie nie? No wiesz powinnam się fochnąć
Bo jej nie mogę opowiedzieć w szkole.
UsuńTaa, niech ci będzie.
UsuńBoże nie, nie, nie. Serio musiałaś zakończyć w takim momencie? Ugh, kiedyś dam ci za takie zakończenia kopniaka, zobaczysz! Błędów żadnych nie wychwyciłam ^^ Podoba mi się w jaki sposób przedstawiasz tą sytuację, nie robisz tego w taki oczywisty sposób. Szkoda mi Saki, zawsze to jej się musi coś przydażyć :C I muszę cię pochwalić, za ten pomysł z dodaniem fragmentów z pamiętnika. Dodało to takiego klimaciuku. No dobra nie będę Ci już tu zanudzać moimi wywodami na temat tego, jak świetnie piszesz ( ty to już wiesz ^^). Czekam na kolejną notkę. Życzę dużo weny :)
OdpowiedzUsuńTak, musiałam :p
UsuńNO chyba ja tobie dam kopniaka.
Ja? Czy ty jesteś trzeźwa? Piszę może i dobrze, ale czy świetnie to nie jestem pewna.
Wredna istota ;___;
UsuńMnie za co ? ^^
Jestem, jestem. Nie bądź taka skromna już :) Za rozdział się bierz, a nie leniuchujesz ^^
Ja wredna?
UsuńTy wiesz za co :P Za ten rozdział twój
Ja nie leniuchuję ^^ Uczę się
No dobra, nie podoba mi się ten rozdział tak szczerze :<
OdpowiedzUsuńNo może konkretniej to ta informacja, że Saku ma raka ;(
Ty zuuuuua kobieto, jak mogłaś, ty bezduszna istoto, ty maro nieczysta!
Nie no żart xD
Teraz ja ponarzekam: Co tak mało!? Ja się postarałam i dodałam, jakieś 200 słów więcej, bo z Malwiną narzekacie, że coraz krótsze notki (co z tego, że każda ma w przybliżeniu ze 6 stron A4 KURDE, jeszcze powiem, że czcionką 11 i Calibri -,-') piszę.
I czemu wy się kłócicie o długość komentarzy? Ja mam tylko dwie czytelniczki (Anika i Malwi), a ty tak duuuużo :'(. Ja smutam, bo rozdaję autografy, a nie jestem sławna jak ty xD. Weź ty, mendo ty jedna pożycz mi kilku czytelników. Nawet ci mojego 'buraka' oddałam nooo...!
No nic, rozdział świetny, jak zwykle za dużo opisów czynności, ale z czasem to przejdzie, ja też tak miałam. Błędów ortograficznych jak zawsze mniej niż u mnie, o ile ty w ogóle masz jakieś... T_T
I tak, jesteś wredna :*
A co do bólu głowy i w ogóle omdlenia, to ja tak mam ;_;. Ej bo ja w ciąży nie jestem, nawet nie mam podstaw, a jak mam raka ;(
Dobra, pozdrowienia ;)
Teny Crow :3
To chyba jest pierwszy i jedyny w moim zyciu komentarz w którymś ktoś aż ta mnie oczernił -.-' Ale wybaczam :*
UsuńA moje mają 5 stron A4 (nie wiem jaką czciąnką, ale też 11)
A ja autografów nie rozdzję :(
,,Weź ty'' jakbym słyszała Malwi
Pożyczę Ci! Jeszcze zobaczysz.
Wiem, wiem:*
Nie masz żadnego raka! Nawet tak nie myśl, zabraniam Ci!
Pozdrawiam :*
Jestem bardzo ciekawa co będzie dalej. Ale nie rozumiem dlaczego Sakura nie chce powiedzieć tego Itachiemu? Przecież go kocha. Ale oczywiście to Twój pomysł. Ja mogę tylko poczekać i zobaczyć co się będzie działo :) Pozdrawiam i życzę weny. (Dlaczego tak krótko :P)
OdpowiedzUsuńCo za historia
OdpowiedzUsuńNadia! Och ty! :*
Usuńehhh czekam i czekam na nową notkę;( prooosze dodaj ją jak najszybciej :*:)
OdpowiedzUsuńŚwietna notka, czekam na więcej, bo czekam i czekam i nie ma :)
OdpowiedzUsuńzapraszam też do siebie http://itachisakuralove.blogspot.com/2014/09/rozdzia-xiv.html na bieżąco pisze i mam nadzieję że odwiedzisz i skomentujesz bo zaczęłam i potrzebuję wsparcia, dziękuję :)
Że co? Ale dlaczego tak? ;c
OdpowiedzUsuńRozdział mi się podobał, mimo że końcówka mnie zasmuciła.