Spośród
tych wszystkich artykułów, które przeczytałam wczoraj wieczorem, jeden utkwił
mi w głowie najbardziej i wciąż pamiętam jego słowa.
„Itachi
Uciha, dziedzic Uchiha Corporation w dzień przejęcia rodzinnego biznesu
oświadczył, że nie zamierza zarządzać firmą, a co więcej postanowił założyć
zespół muzyczny. Miesiąc po tym skandalu Akatsuki, którego liderem jest Itachi
Uchiha, wydało swoją pierwszą płytę. Miliony egzemplarzy rozeszły się jak
świeże bułeczki(…)”
Miałam tyle pytań w głowie, a
najbardziej zastanawiało mnie, dlaczego ktoś tak bogaty jak Itachi, nie przejął
rodzinnego biznesu, a zamiast tego założył zespół? I dlaczego uczy w szkole?
Przecież to nie ma sensu. W tym czasie mógłby jeździć i koncertować.
Leniwie wstałam z łóżka i poczłapałam do łazienki.
Zimny prysznic zmył resztki snu i owinięta ręcznikiem podeptałam do sypialni po
bieliznę i ubrania. Dziś pogoda też chyba nie zamierzała być łaskawa, ale
przynajmniej nie pada. Zdecydowałam się na jasne dżinsy i ciepły sweterek.
Gdy już się ubrałam, związałam włosy w koński
ogon i zrobiłam makijaż, przygotowałam sobie śniadanie. Było kilka minut po
siódmej, więc nie było opcji, że znów się spóźnię. Zjadłam tosty z masłem i
wypiłam czarną kawę z cukrem. Posprzątałam wszystko i zaczęłam szykować się do
wyjścia. Chciałam jeszcze zajrzeć w jedno miejsce. Założyłam wygodne trampki i
wyszłam, zamykając wcześniej drzwi na klucz.
Ulice, jak co dzień, stały w miejscu i tylko
ludzie spieszyli się do pracy. Obok parku, w którym znajdowała się Tokio Tower
skręciłam w prawo i po chwili byłam na miejscu. Schronisko otwarte było dopiero
od ósmej, ale wiedziałam, że właściciel jest już od godziny i zajmuje się
karmieniem. Pchnęłam furtkę i ścieżką przeszłam na tyły gdzie, jak się
spodziewałam, był pan Matoba.
— Dzień dobry.
— Witaj, Sakura! Miło cię znowu widzieć —
odpowiedział mężczyzna
— Jak z sprawą schroniska? Są jakieś postępy? — spytałam.
— Wczoraj dostałem list. Petycja nic nie dała.
Mimo wszystko zamkną schronisko, chyba że zjawi się sponsor. — Smutek zagościł
na twarzy mojego rozmówcy
— Gdybym tylko mogła w jakiś sposób pomóc, zawsze
może pan na mnie liczyć. —zapewniłam. Może i mam własne kłopoty finansowe, ale
póki co jeszcze nie jest przesadzone, czy to ja muszę spłacić dług dziadka.
— Dziękuję. Może chciała byś pomóc mi nakarmić
Aiko? — Do niebieskiej miski nałożył kilka garści karmy dla psów.
Przeszliśmy ścieżką pośród wielu kojców dla
psiaków. Wszystkie samotne, bez kochającej rodziny, a teraz jeszcze mają
pozbawić je dachu nad głową. Zatrzymaliśmy się przed jednym z ostatnich kojców.
Z małej budy patrzyły na mnie smutne oczka Aiko. Miała miesiąc, gdy ktoś
wyrzucił ją na ulicę. Przez przypadek znalazła się pod kołami auta. Miała
wielkie szczęście, bo złamała tylko nogę. Potem, po wyleczeniu, trafiła tu. Na
obroży miała tylko wisiorek z imieniem. Do tej pory nikt jej nie przygarnął.
Dziwne; zważając na to, że jest przesłodka i w dodatku rasy Akita.
Na mój widok wyraźnie się ożywiła. Zaczęła
biegać w koło, merdając ogonem. Włożyłam jej miskę z jedzeniem. Była
niezłym łakomczuchem. Tydzień temu udało jej się wyjść z kojca i dobrać
do magazynu z karmą. Na szczęście pan Matoba szybko zorientował się, że
uciekła.
— Przykro mi Aiko, nie dzisiaj — powiedziałam,
głaszcząc ją po głowie. Czasami zabierałam ją na spacer do parku.
Spojrzałam na zegarek; 7:35. Pożegnałam się i poszłam
w stronę pracy. Słońce na chwilę wyjrzało z za chmur. Rześki wiatr uderzał mnie
w twarz. Ludzie wciąż pędzili do pracy.
Do szkoły powoli wchodzili pierwsi uczniowie, pozostali
zapewne jeszcze spali. Nie, jednak nie. Gdy tylko przekroczyłam próg budynku
głośne krzyki i śmiech zbiły mnie z tropu. Poszłam do pokoju nauczycielskiego,
odłożyć torbę. Wyjęłam komórkę i wyszłam przed budynek. W kontaktach znalazłam
numer braciszka.
— Słucham? — powiedział cicho, najwyraźniej
jeszcze spał.
— Cześć, Mateo.
— Co tam? — zapytał, ziewając
Zanim zdołałam cokolwiek
powiedzieć, ogłuszył mnie głośny pisk opon. Spojrzałam na sprawcę czy też, jak
się okazało, sprawców. Przed szkołą zaparkowały dwa auta. Srebrne porsche, z
którego wysiadł Itachi i czerwone ferrari należące do... um, Deidary.
— Halo? Jesteś tam?! — krzyknął Mateo
— Jestem. — Dwójka z zespołu ,,Akatsuki'' weszła
do szkoły, więc mogłam już spokojnie rozmawiać.
— Powiesz mi w końcu, po co dzwonisz? — Niecierpliwił
się
— Możemy się dzisiaj spotkać?-
— No, pewnie.
— O szesnastej w parku obok Tokio
Tower może być? — zadzwonił dzwonek
Potwierdził i się rozłączył. Weszłam do budynku.
Uczniowie ustawiali się przy klasach. Poszłam do pokoju nauczycielskiego po
klucz i torbę. Znowu zaczynałam dzień z słynną III b. Wpuściłam uczniów do
klasy. Na swoim biurku znalazłam kartkę zaadresowaną do mnie.
Jeśli będziesz niemiła dla III b zajmiemy się tobą
Co to ma być? Chcą mnie zastraszyć,
co? Swoją drogą ciekawe jak ktoś to tu zostawił skoro klasa była
zamknięta?
— Proszę schować podręczniki. Na
ławce ma być tylko kartka i długopis. Zrobimy szybką kartkówkę — powiedziałam.
— Za co? Przecież to nie my
napisaliśmy ten liścik! — Zaprotestował ktoś z tyłu
— Czyżby? — Podniosłam kartkę — Jeśli
w ciągu pięciu sekund nie dowiem się, kto to zrobił piszecie kartkówkę.
— Ja to zrobiłem!
— Nazwisko?
— Sarutobi Konohamaru — wykrztusił
łamiącym się głosem.
— Do odpowiedzi. Reszta może
schować kartki. — Usiadłam przy biurku i otworzyłam podręcznik. Chłopak szedł
niepewnym krokiem ze strachem w hebanowych oczach. Ja gryzę czy, co? Stanął na
środku i lekko spuścił wzrok.
— To może, proszę mi najpierw
powiedzieć co było tematem wczorajszej lekcji. — Zerknęłam za okno gdzie słońce
świeciło jasno, a na niebie było tylko kilka chmurek.
— Nie wiem.
— Dlaczego?
— No bo... spałem. — Wzrok wbił w
podłogę
— Wracaj na miejsce. Wiesz, jaką
ocenę musze ci wpisać, prawda? — Cała ochota na pytanie uczniów mi przeszła. — Zapisujemy
temat i ...
Dzisiejsza
lekcja upłynęła w spokoju i ciszy. Zaniepokoiło mnie to, ale pomyślałam, ze
może jednak postanowili się poprawić.
Lekcja
powoli się kończyła i uczniowie doskonale o tym wiedzieli. Zaczynali się już
potajemnie pakować i wiercić w ławkach. Jeszcze zadanie domowe. Niech im
będzie. Nie zadaję, ale kto powiedział, że jutro nie zrobię kartkówki.
Zadzwonił dzwonek.
— Sarutobi, zostań na chwilkę — powiedziałam,
zanim ktokolwiek zdążył wyjść. Po kilku sekundach klasa opustoszała. Przed moim
biurkiem czekał brązowowłosy.
— Dlaczego skłamałeś? — zaczęłam
łagodnym głosem
— Nie kłamałem — zaprzeczył.
— Wczoraj nie spałeś na lekcji.
Obserwowałam cię trochę po tym incydencie z obecnością. O co w takim razie
chodzi?
— O nic. — Uparcie trwał przy swoim
— Mnie możesz powiedzieć.
— No, bo... w naszej klasie są
lepsi i gorsi. Ci lepsi mogą robić wszystko, a gorsi nic. Taka monarchia. — wytłumaczył
mi, ale chyba nie zrozumiałam. Z torby wyjęłam białą kartkę i podałam mu.
— Napisz mi nazwiska lepszych i
gorszych. — Cofnął się o krok. —To zostanie
miedzy nami — powiedziałam z ręką na sercu.
Niepewnie zaczął wypisywać. Po
chwili cała lista była gotowa.
— To naprawdę zostanie między nami?
I nikt się nie dowie? Nawet pani dyrektor? — Wciąż był przestraszony
— Nawet pani dyrektor.
— Pani jest naprawdę spoko — powiedział
i po raz pierwszy zobaczyłam, jak się uśmiecha. Wyszliśmy z klasy, która
zamknęłam na klucz.
— O, Konahamaru! Oberwało ci się,
łamago?! — ktoś powiedział to tak głośno, że usłyszało to co najmniej pół
szkoły. Od razu rozpoznałam tego chłopaka. Siedział w ostatniej ławce i zawsze
miał dużo do powiedzenia, szkoda tylko, że nie na temat.
— Do dyrektorki! — wrzasnęłam. Czyżby
moja psychika się łamała? Posłusznie poszedł do pani Tsunade i wytłumaczył czym
zawinił. Dostał pouczenie i pięć godzin w kozie u Orochimaru.
*
Godzina wolnego. Mam okienko i
postanowiłam je spędzić w samotności. Podczas tych wszystkich godzin spędzonych
z uczniami moja skorupa zaczęła pękać i o dziwo zaczęło mi się podobać
przebywanie z ludźmi, tak trochę. Co za dużo, to nie zdrowo.
Chciałam sobie zrobić kawę, gdy
nagle usłyszałam jakieś krzyki. Wyszłam, by dowiedzieć się, co się stało. Na
korytarzu spotkałam panią dyrektor.
— Słyszałam coś niepokojącego. Coś
się stało? — zapytałam.
— Jeden z uczniów chce skoczyć z
dachu — odpowiedziała z trwogą w oczach.
— Kto? — Proszę, proszę, proszę
niech moje przypuszczenia się nie spełnią.
— Konohamaru.
Nie czekając aż doda cokolwiek, pobiegłam
na górę. Przeskakiwałam po dwa stopnie. Jak dobrze, że ubrałam dzisiaj trampki.
Odnalazłam właściwe drzwi i nnacisnęłam klamkę. Znowu przeskakiwałam co kilka
stopni. Tym razem drzwi były otwarte na oścież. Oprócz brązowowłosego był tam
też Itachi. Stał w pewnej odległości i próbował przemówić mu do rozsądku.
Chłopak na mój widok chyba się
przestraszył. Stał na krawędzi dachu, przodem do nas. On nie chce skoczyć.
Każdy normalny samobójca stoi i patrzy w miejsce, gdzie chce skoczyć. Ale to
tylko wiedza z filmów, mogłam się mylić.
— Niech się pani nie zbliża! — krzyknął,
gdy zrobiłam krok do przodu. Przed szkołą pojawiła się już dość spora ilość
uczniów i nauczycieli. Była też straż pożarna.
— Konohamaru, zejdź — powiedziałam
spokojnie. Uchiha wycofał się zrezygnowany i przyglądał się moim poczynaniom. —
Oboje dobrze wiemy, że nie chcesz skoczyć.
— Nic… Nic pani nie wie.
— Konohamaru, jesteś dobrym
chłopcem. Nie wyglądasz na kogoś, kto jest zdolny zrobić coś takiego. — Próbowałam
grać na czas, zasiać w nim wątpliwości i zmusić do zmiany decyzji.
— A chce się pani przekonać? — przesunął
się o pół centymetra, tak, że końcówki jego butów zawisły w powietrzu.
O boziu... Jak ja nie lubię samobójców :/ I to jeszcze musiał być Konohamru...
OdpowiedzUsuńjak przeczytałam, ze ten pies ma na imię Akiko troszkę chciało mi się śmiać, ponieważ jedna dziewczyna z ekipy z którą pisze bloga też ma taki nick. xd
Szkoda, ze nie rozwinęłaś bardziej o nauczycielach, ponieważ strasznie na to czekam i mam nadziej, ze coś o tym wspomnisz, jak nie to trudno :(
Nie będę pisać, że notka świetna itd. itp. bo myślę że to chyba oczywiste :)
Pozdro :*
PS. Mogę cię informować o nowych rozdziałach przez gg.?
Zawsze zapomnę rozwinąć wątek nauczycieli. Zapiszę sobie gdzieś.
UsuńJasne, możesz powiadamiać mnie przez gg.
Pozdro
Jestem niemniej zaintrygowana motywami Itachiego niż Sakura. Podoba mi się jak rozwijasz akcję, z niczym się nie spiesząc. I chociaż chciałabym już wiedzieć jak rozwinie się wątek z Uchihą, to oczekiwanie na dalszy rozwój wypadków jest dużo przyjemniejsze od zaspokojenia ciekawości. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń~Naomi
Nie mogę doczekać się dalszej części!!!
OdpowiedzUsuńO.o czemu Konohamaru chcę popełnić samobójstwo? Humu humu mam nadzieję, że rozdział pojawi się w miarę szybko ^^. Czekam na nexta!
OdpowiedzUsuńAle fajnie,Sakura wydaję się fajną nauczycielką też jestem ciekawa co tm wymyśliłaś między nią a Itachim i kto dał jej ten liścik :) Czekam na nexta , oby był troszkę dłuższy :p :*
OdpowiedzUsuńAha a mogłabyś mnie powiadamiać na gg;40827726 :)
UsuńOk, nie ma sprawy
UsuńSakura trochę przypomina mi moją nauczycielkę od polskiego, co jest straszne 0.o
OdpowiedzUsuńZ początku nie przekonywał mnie fakt, że to SakuIta, ale jestem twarda i wszystko przetrwam, no i tak już czytam i czytam i coraz bardziej mi się podoba, a Konohamaru jest świetny w oryginale Naruto, ale u ciebie jeszcze lepszy :D
Samobójca co? Lubię wątki o śmierci...
.
.
.
No ale ja wcale nie jestem psychicznie chorym EMO, które myśli o śmierci :P
Chyba :/
Co z tego, że nazywają mnie śmiercią xD
Notka świetna i zabij mnie za to, że zamiast cię słusznie wychwalać to piszę o sobie :I
I znowu gadam o śmierci... Chyba taki typ człowieka T_T
ZAJEBISTA NOTKA!!!
Zrobiło się trochę niepokojąco, ale mam przeczucie, że nie skoczy. :)
OdpowiedzUsuńCoraz bardziej lubię Twoje opowiadanie.
Podoba mi się to, że bardzo lekko i szybko się je czyta.
No to co? Czytam dalej! :)