sobota, 29 marca 2014

Dziesiąta kartka

— Jaki kochanek? — zapytałam równocześnie z bratem.
— Twój — odparła Ino.
— Chcesz mi coś wyjaśnić, Sakura? — Mateo nagle spochmurniał.  
— Przecież ja nie mam żadnego kochanka! — pisnęłam spanikowana. — Ino, o co ci chodzi?
— To jest brakujący element układanki — poinformowała łaskawie. — Słuchajcie. Tak sobie nagle pomyślałam, że może wasz ojciec wcale nie chce wywiązywać się z umowy. Uchiha Corporation spłacą jego dług, a od ślubu się wykręci. Oznacza to, tak myślę, że nie chcę abyś wyszła za Sasuke, tylko za kogoś innego. Za kochanka. Nazwałam tak sobie tego nowego kandydata na męża.
Otworzyłam szeroko oczy, przyswajając nowe informacje.
— Teraz to ma sens — powiedział Mateo po chwili namysłu.
— Ten inny mąż, kto ma nim być? — spytałam cicho.
— Przecież nie wiem — rzuciła Yamanaka.
— To nie ważne przerwał nam blondyn. — Wszystko zaczyna się powoli układać, teraz będzie już tylko lepiej. — Posłał mi swój szeroki, rozbrajający uśmiech. — Sakura mam nadzieję, że wiesz co robisz. Musze lecieć, trzymajcie się!
Skinęłam głową.
Wyłączyłam komputer i przeciągnęłam się jak kotka.
— Saki? Nie powinnaś iść do pracy?
— Nie dam rady. Musze to jak najszybciej zakończyć. Nie mam sił, by dłużej siedzieć w tym bagnie — odpowiedziałam. — Wezmę dzień wolnego.
Podczas gdy Ino brała prysznic, walczyłam z drukarką. Maszyna wypluwała z siebie kartki zapełnione niezrozumiałymi informacjami. Najbardziej w głowie utkwiły mi cyferki z nawet kilkunastoma zerami. Zrozumiałam tylko, że plan Mateo może przynieść wielkie zyski i to mi wystarczało.
Razem z Ino wyszłyśmy z mieszkania, a na ulicy się rozdzieliłyśmy. Miała coś do załatwienia na mieście. Szłam powoli w kierunku centrum. Minęłam park i skręciłam w prawo. Przede mną pojawił się duży szklany budynek. Dasz radę, pomyślałam, wchodząc przez szklane drzwi. W okienku informacji dowiedziałam się, gdzie jest gabinet prezesa.
Szłam długimi korytarzami. Wszyscy byli zapracowani i zabiegani, jednak mimo to nie było pracowali w ciszy. Po kilku minutach znalazłam się na miejscu. Sekretarka, siedząca przed wejściem do gabinetu, zmierzyła mnie wzrokiem.
— W czym mogę pomóc? — zapytała z sztucznym uśmiechem na ustach.
— Chcę się spotkać z panem Fugaku.
— Obawiam się, że to niemoż…
— Nalegam — powiedziałam powoli. — Proszę powiedzieć, że przyszła Sakura Haruno.
Kobieta podniosła słuchawkę i poinformowała prezesa, uprzedzając mnie wcześniej, że nie mam na co liczyć. Jakież było jej zdziwienie, kiedy szef kazał mnie natychmiast wpuścić.
Gabinet był urządzony skromnie, lecz nowocześnie. Dominowała biel i czerń. Za dużym biurkiem siedział postawny mężczyzna. Czarne włosy miał lekko posiwiałe przy skroniach.  Był ubrany w czarny garnitur. Gestem ręki wskazał, bym usiadła.
— Jeśli chodzi o to schronisko…
— Sytuacja uległa zmianie — przerwałam mu. Musiałam być twarda i od początku przejąć kontrole nad sytuacją. — Ślubu nie będzie — powiedziałam starając się być pewna siebie.
Na usta mężczyzna wkradł się cierpki uśmiech.
— Młodzi… — Pokręcił głową. — Ja rozumiem, że nie chcesz tego ślubu, ale wszystko już zostało uzgodnione.
— Myli się pan. Mój ojciec nie zamierza dotrzymać warunków umowy.
W ciszy podniósł słuchawkę i poprosił sekretarkę by nikt mu nie przeszkadzał.
— Opowiedz mi wszystko — poprosił, a potem zamilkł.
Zaczęłam powoli mówić o intrygach ojca z przeszłości oraz ostatniej związanej z podmienieniem listu.
— Szczerze mówiąc, pomysł z kupnem schroniska podrzucił mi Kazashi Haruno — wyznał Uchiha. — Jednak, w jaki sposób chcesz mnie przekonać do odwołania wszystkiego? Mam sposoby, by zmusić twojego ojca do wywiązania się z umowy.
Nic nie odpowiadając, wyciągnęłam teczkę z dokumentami i podałam ją brunetowi. Z dużym skupieniem zaczął ją czytać. Na jego twarzy zauważyłam ledwo widoczne zdziwienie. Gdy skończył odłożył dokumenty na biurko i spojrzał na mnie.
— Skąd to masz? — zapytał, poluźniając krawat.
— To chyba nie jest ważne. Mogę panu sprzedać ten projekt, a właściwie to zawrzemy umowę. Pan dostanie prawa autorskie, a ja nie będę musiała brać ślubu z Sasuke, schronisko zaś pozostanie na swoim miejscu.
— Dziewczyno! — Podniósł lekko głos.  — To  jest warte dużo więcej niż dług twojego ojca. Nie rozumiem, więc dlaczego nie chcesz przekazać tego pomysłu Kazashi'emu.
— Mam swoje powody — mruknęłam.
 — Och, dobrze. To powiedz mi chociaż kto jest autorem tego projektu.
Pokręciłam przecząco głową.
— Proszę podjąć decyzje — nalegałam.
— Zgoda — powiedział. — Mój prawnik zaraz przygotuje odpowiednie papiery.
            Zadzwonił gdzieś i wydał krótkie polecenie.
— To trochę potrwa — poinformował, odkładając słuchawkę.
— Mam czas.
— Nie powinnaś być w pracy? Itachi mówił... — Szybko się zreflektował.
— Co? Rozmawiacie ze sobą?
— Pozory często mylą, Sakura.
Najbliższe kilka minut spędziliśmy w ciszy. Nie powiem, była ona krępująca, ale dało się ją znieść. Gdy do gabinetu wszedł brązowowłosy mężczyzna w garniturze, odetchnęłam z ulgą. Nie miałam ochoty na przebywanie z Uchihą sam na sam ani chwili dłużej.
— Panie Fugaku, papiery gotowe — oznajmił.
— Spisałeś się, Ao. — Uśmiechnął się i odebrał dokumenty.
Domyśliłam się, że to był wspomniany prawnik. Zanim się zorientowałam papiery były podpisane przez bruneta. Brakowało tylko mojego podpisu. Westchnęłam. Wzięłam długopis i nakreśliłam koślawe Haruno Sakura. Tym podpisem uratowałam się od małżeństwa z nieznanym mi mężczyzną.

*

Przeciągnęłam się leniwie. Nie miałam najmniejszej ochoty wstawać. Weekend spędziłam w mieszkaniu razem z Ino. Oglądałyśmy seriale, wspominałyśmy dawne czasy i świętowałyśmy moje zwycięstwo. Dziś rano Yamanaka zniknęła o świcie, mówiąc, ze mam się nie martwić.
Zaraz po tym jak podpisałam papiery wyszłam z biura i pobiegłam do schroniska. Zabrałam Akiko na długi spacer. Gdy wróciłam okazało się, że podczas mojej nieobecności był tam ktoś z Uchiha Corporation i wszystko zostało załatwione.
Wstałam z łóżka i na palcach pobiegłam do łazinki. Wzięłam dość długi prysznic, a następnie ubrałam się. Włosy zostawiłam rozpuszczone. Zjadłam szybkie śniadanie i w pośpiechu spakowałam rzeczy potrzebne na dzisiejszą lekcję japońskiego. Założyłam buty i wyszłam z mieszkania. Zbiegłam po klatce schodowej. Na dworze przywitały mnie ciepłe promienie słońca. Spojrzałam na zegarek w telefonie. Miałam jeszcze trochę czasu. Powoli zaczęłam iść w stronę szkoły. Ludzie jak zwykle się spieszyli. Nic nowego. Tokio żyło swoim własnym rytmem.
Odwróciłam się do tyłu, ale nikogo nie ujrzałam. Dziwne, pomyślałam. Jestem pewna, że czułam na sobie czyjś wzrok. Właściwie to jak tak teraz myślę, to od dłuższego czasu czuję się jakby ktoś mnie obserwował. Muszę być ostrożniejsza, postanowiłam.
Usłyszałam dzwonek na lekcję. Jestem spóźniona! Przyspieszyłam kroku, by jak najszybciej znaleźć się w budynku szkoły. Nie chciałam nawet myśleć o spotkaniu z Itachim. Muszę przyznać, że trochę się go obawiałam. Przecież on już wie, że to ja miałam być przyszłą żoną jego brata, Sasuke.
— Po co ja się nim tak bardzo przejmuję? — mruknęłam pod nosem.
— Kim?
Zaskoczona odwróciłam wzrok. Itachi wpatrywał się we mnie z śmiertelnie poważną miną.
— Nikim ważnym.
            — Proszę pani! Czekamy już pięć minut. — Nasze spotkanie przerwało pojawienie się drugoklasistki.
— Już idę. — Speszyłam się, ale w duchu byłam jej wdzięczna za ratunek. Kątem oka dostrzegłam, jak brunet uśmiecha się pod nosem. Moje serce podskoczyło dziwnie podekscytowane.
Pobiegłam do pokoju nauczycielskiego po klucz do klasy. Uczniowie byli wyraźnie zniecierpliwieni. Wpuściłam ich szybko do środka, sprawdziłam obecność.
— Siadajcie na miejscach i wyjmijcie długopisy — rzekłam na wstępie. — To nie jest żadna kartkówka — poinformowałam. — Poćwiczymy trochę przed sprawdzianem — wyjaśniłam. —Inori, jesteś dyżurną, rozdaj karty pracy — poprosiłam dziewczynę, która wcześniej uratowała mnie z opresji.
 
*

Minęło kilka tygodni i moje życie wróciło do normy. Wpadłam w pewnego rodzaju rutynę, ale nie zbyt mi to przeszkadzało. Większą część dnia spędzałam w szkole, a gdy wracałam do mieszkania, miałam do sprawdzania mnóstwo kartkówek i sprawdzianów. W weekendy spotykałam się z Naruto, Ino, która została w Tokio na dłużej i jej chłopakiem. Sam fakt, że kogoś sobie znalazła mnie nie zaskoczył. Bardziej zdziwiło mnie to, kto nim był, Sasuke Uchiha. Po kilku spotkaniach wywnioskowałam, że nie taki diabeł straszny, jak go malują. Brunet miał specyficzne poczucie humoru, ale był miły.

Moje relacje z Itachi'm również uległy zmianie. Rozmawialiśmy częściej i już tak się nie denerwowałam w jego obecności. Czarnooki wciąż miał tajemnice, podobnie jak każdy. Człowieka poznaje się powoli, to wymaga czasu, w końcu to zrozumiałam. Itachi stał się moim przyjacielem. Przyjacielem, którego potrzebowałam. Zauważyłam też, że zaczęłam coś do niego czuć. Dziwną sympatię. Bałam się tego uczucia, dlatego zamknęłam je na dnie serca. Bałam się, że zostanę odrzucona.



Chciałabym podziękować pewnej osobie, dzięki której piszę i jestem tutaj, bo to od niej wszystko się zaczęło. Niestety, nie ma jej już ze mną. DZIĘKUJĘ CI!!!

9 komentarzy:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I widzisz jak to jest jak brat się do telefonu dobierze :D

      Więc... Jest mi przykro. W sumie rozumiem co czujesz, ale cóż, żyjemy przyszłością, nie przeszłością. :)

      Hm. Sakura ogarnięta, Ino ogarnięta, ale i tak Mateo najlepszy :D Ale i tak Fugaku najlepszy <33
      Wgl, nie ma Itacza :<<< Ale podziwiam, dalej gada z Sakurą, mimo że ta miała wziąć ślub z Sasuke xD
      Jakoś tak lubię Ino u cb. Ino taka... no, fajna.

      I muszę stwierdzić też, że szablon zachwyca :3

      Pozdrawiam ;>

      Usuń
    2. Bracia są straszni
      Wiem, ale chyba minęło za mało czasu...
      W następnej noci juz chyba będzie mój Itaś
      Pozdroo :>

      Usuń
  2. Bardzo fajny rozdział :) I ciekawy zwrot fabuły. Przyznam, że myślałam, że Sakura nie znajdzie wyjścia z sytuacji i będzie do bani. Ale lepiej wymyśliłaś. Pisz dalej, czekam z niecierpliwością na nexta i kolejne ciekawe sploty akcji :)

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. W końcu sytuacja stała się klarowna. Nie napiszę nic bardziej sensownego, bo padam z nóg, ale przeczytać musiałam! :D
    Świetnie Ci wyszedł ten rozdział i z niecierpliwością oczekuję nowych przygód moich ukochanych bohaterów.
    Pozdrawiam.
    ~Naomi

    OdpowiedzUsuń
  4. Hm... od czego zacząć (Taki tam kryzys twórczy związany z pisaniem czegokolwiek)... Współczuję utraty bliskiej osoby, bo zapewne nie jest to przyjemne uczucie :(

    No więc... ślubu nie będzie! Tym bardziej byłam zaskoczona, ponieważ myślałam, że ten wątek będzie się no... ten tego... co ja miałam na myśli? *myśli* No, że Sakura nie znajdzie wyjścia z sytuacji, chociaż miał z tym coś wspólnego jej brat... Przepraszam, ale przeczytałam rozdział już kilkanaście dni temu i nie pamiętam wszystkiego dokładnie, a muszę się jeszcze nauczyć 2 wierszy na pamięć z czego jeden jest po angielsku... załamka :/
    No dobrze to ja zakończę, choć za dużo nie napisałam, jakoś tak wyszło :/
    Pozdro :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Trochę błędów zobaczyłam,ale każdy je popełnia.
    Strasznie fajnie wyszedł Ci rozdział,naprawdę :)
    Do zobaczenia i zapraszam do mnie :)
    [ http://settis-no-akasuna.blogspot.com/ ]

    OdpowiedzUsuń
  6. O matulu kocham tego bloga ;3
    Wreszcie się wszystko wyjaśniło (fiu) - idealnie i spokojnie ;D Chociaż nie do końca... Ta miłosna strona jeszcze nie jest wyjaśniona ^^ Cudnie! Uwielbiam to opowiadanie! Jest świetne i z każdym rozdziałem coraz ciekawsze ^w^

    http://byakko-moj-swiat.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Huehue! I dzięki Bogu żadnego ślubu nie będzie! A przynajmniej Sakury i Sasuke.

    No, no... Sakura i Itachi przyjaciółmi? Na pewno nie na długo. :D

    Już dziesiąta kartka, a to oznacza, że zaraz koniec. Nie chcę. ;(

    OdpowiedzUsuń

CREATED BY
MAYAKO
CREDIT: Arriku