— Jaki kochanek? — zapytałam
równocześnie z bratem.
— Twój — odparła Ino.
— Chcesz mi coś wyjaśnić, Sakura? —
Mateo nagle spochmurniał.
— Przecież ja nie mam żadnego
kochanka! — pisnęłam spanikowana. — Ino, o co ci chodzi?
— To jest brakujący element
układanki — poinformowała łaskawie. — Słuchajcie. Tak sobie nagle pomyślałam,
że może wasz ojciec wcale nie chce wywiązywać się z umowy. Uchiha Corporation
spłacą jego dług, a od ślubu się wykręci. Oznacza to, tak myślę, że nie chcę
abyś wyszła za Sasuke, tylko za kogoś innego. Za kochanka. Nazwałam tak sobie
tego nowego kandydata na męża.
Otworzyłam szeroko oczy,
przyswajając nowe informacje.
— Teraz to ma sens — powiedział
Mateo po chwili namysłu.
— Ten inny mąż, kto ma nim być? — spytałam
cicho.
— Przecież nie wiem — rzuciła
Yamanaka.
— To nie ważne przerwał nam
blondyn. — Wszystko zaczyna się powoli układać, teraz będzie już tylko lepiej. —
Posłał mi swój szeroki, rozbrajający uśmiech. — Sakura mam nadzieję, że wiesz
co robisz. Musze lecieć, trzymajcie się!
Skinęłam głową.
Wyłączyłam komputer i przeciągnęłam
się jak kotka.
— Saki? Nie powinnaś iść do pracy?
— Nie dam rady. Musze to jak
najszybciej zakończyć. Nie mam sił, by dłużej siedzieć w tym bagnie —
odpowiedziałam. — Wezmę dzień wolnego.
Podczas gdy Ino brała prysznic,
walczyłam z drukarką. Maszyna wypluwała z siebie kartki zapełnione
niezrozumiałymi informacjami. Najbardziej w głowie utkwiły mi cyferki z nawet
kilkunastoma zerami. Zrozumiałam tylko, że plan Mateo może przynieść wielkie
zyski i to mi wystarczało.
Razem z Ino wyszłyśmy z mieszkania,
a na ulicy się rozdzieliłyśmy. Miała coś do załatwienia na mieście. Szłam
powoli w kierunku centrum. Minęłam park i skręciłam w prawo. Przede mną pojawił
się duży szklany budynek. Dasz radę, pomyślałam, wchodząc przez szklane drzwi. W
okienku informacji dowiedziałam się, gdzie jest gabinet prezesa.
Szłam długimi korytarzami. Wszyscy
byli zapracowani i zabiegani, jednak mimo to nie było pracowali w ciszy. Po
kilku minutach znalazłam się na miejscu. Sekretarka, siedząca przed wejściem do
gabinetu, zmierzyła mnie wzrokiem.
— W czym mogę pomóc? — zapytała z
sztucznym uśmiechem na ustach.
— Chcę się spotkać z panem Fugaku.
— Obawiam się, że to niemoż…
— Nalegam — powiedziałam powoli. —
Proszę powiedzieć, że przyszła Sakura Haruno.
Kobieta podniosła słuchawkę i
poinformowała prezesa, uprzedzając mnie wcześniej, że nie mam na co liczyć.
Jakież było jej zdziwienie, kiedy szef kazał mnie natychmiast wpuścić.
Gabinet był urządzony skromnie,
lecz nowocześnie. Dominowała biel i czerń. Za dużym biurkiem siedział postawny mężczyzna.
Czarne włosy miał lekko posiwiałe przy skroniach. Był ubrany w czarny garnitur. Gestem ręki
wskazał, bym usiadła.
— Jeśli chodzi o to schronisko…
— Sytuacja uległa zmianie —
przerwałam mu. Musiałam być twarda i od początku przejąć kontrole nad sytuacją.
— Ślubu nie będzie — powiedziałam starając się być pewna siebie.
Na usta mężczyzna wkradł się
cierpki uśmiech.
— Młodzi… — Pokręcił głową. — Ja
rozumiem, że nie chcesz tego ślubu, ale wszystko już zostało uzgodnione.
— Myli się pan. Mój ojciec nie
zamierza dotrzymać warunków umowy.
W ciszy podniósł słuchawkę i
poprosił sekretarkę by nikt mu nie przeszkadzał.
— Opowiedz mi wszystko — poprosił,
a potem zamilkł.
Zaczęłam powoli mówić o intrygach ojca
z przeszłości oraz ostatniej związanej z podmienieniem listu.
— Szczerze mówiąc, pomysł z kupnem
schroniska podrzucił mi Kazashi Haruno — wyznał Uchiha. — Jednak, w jaki sposób
chcesz mnie przekonać do odwołania wszystkiego? Mam sposoby, by zmusić twojego
ojca do wywiązania się z umowy.
Nic nie odpowiadając, wyciągnęłam
teczkę z dokumentami i podałam ją brunetowi. Z dużym skupieniem zaczął ją
czytać. Na jego twarzy zauważyłam ledwo widoczne zdziwienie. Gdy skończył
odłożył dokumenty na biurko i spojrzał na mnie.
— Skąd to masz? — zapytał,
poluźniając krawat.
— To chyba nie jest ważne. Mogę
panu sprzedać ten projekt, a
właściwie to zawrzemy umowę. Pan dostanie prawa autorskie, a ja nie będę
musiała brać ślubu z Sasuke, schronisko zaś pozostanie na swoim miejscu.
— Dziewczyno! — Podniósł lekko
głos. — To jest warte dużo więcej niż dług twojego ojca.
Nie rozumiem, więc dlaczego nie chcesz przekazać tego pomysłu Kazashi'emu.
— Mam swoje powody — mruknęłam.
— Och, dobrze. To powiedz mi chociaż kto jest
autorem tego projektu.
Pokręciłam przecząco głową.
— Proszę podjąć decyzje — nalegałam.
— Zgoda — powiedział. — Mój prawnik
zaraz przygotuje odpowiednie papiery.
Zadzwonił
gdzieś i wydał krótkie polecenie.
— To trochę potrwa — poinformował,
odkładając słuchawkę.
— Mam czas.
— Nie powinnaś być w pracy? Itachi
mówił... — Szybko się zreflektował.
— Co? Rozmawiacie ze sobą?
— Pozory często mylą, Sakura.
Najbliższe kilka minut spędziliśmy
w ciszy. Nie powiem, była ona krępująca, ale dało się ją znieść. Gdy do
gabinetu wszedł brązowowłosy mężczyzna w garniturze, odetchnęłam z ulgą. Nie
miałam ochoty na przebywanie z Uchihą sam na sam ani chwili dłużej.
— Panie Fugaku, papiery gotowe — oznajmił.
— Spisałeś się, Ao. — Uśmiechnął
się i odebrał dokumenty.
Domyśliłam się, że to był wspomniany
prawnik. Zanim się zorientowałam papiery były podpisane przez bruneta.
Brakowało tylko mojego podpisu. Westchnęłam. Wzięłam długopis i nakreśliłam koślawe
Haruno Sakura. Tym podpisem
uratowałam się od małżeństwa z nieznanym mi mężczyzną.
*
Przeciągnęłam się leniwie. Nie
miałam najmniejszej ochoty wstawać. Weekend spędziłam w mieszkaniu razem z Ino.
Oglądałyśmy seriale, wspominałyśmy dawne czasy i świętowałyśmy moje zwycięstwo. Dziś rano Yamanaka zniknęła
o świcie, mówiąc, ze mam się nie martwić.
Zaraz po tym jak podpisałam papiery
wyszłam z biura i pobiegłam do schroniska. Zabrałam Akiko na długi spacer. Gdy
wróciłam okazało się, że podczas mojej nieobecności był tam ktoś z Uchiha
Corporation i wszystko zostało załatwione.
Wstałam z łóżka i na palcach
pobiegłam do łazinki. Wzięłam dość długi prysznic, a następnie ubrałam się.
Włosy zostawiłam rozpuszczone. Zjadłam szybkie śniadanie i w pośpiechu
spakowałam rzeczy potrzebne na dzisiejszą lekcję japońskiego. Założyłam buty i
wyszłam z mieszkania. Zbiegłam po klatce schodowej. Na dworze przywitały mnie
ciepłe promienie słońca. Spojrzałam na zegarek w telefonie. Miałam jeszcze
trochę czasu. Powoli zaczęłam iść w stronę szkoły. Ludzie jak zwykle się
spieszyli. Nic nowego. Tokio żyło swoim własnym rytmem.
Odwróciłam się do tyłu, ale nikogo
nie ujrzałam. Dziwne, pomyślałam. Jestem pewna, że czułam na sobie czyjś wzrok.
Właściwie to jak tak teraz myślę, to od dłuższego czasu czuję się jakby ktoś
mnie obserwował. Muszę być ostrożniejsza, postanowiłam.
Usłyszałam dzwonek na lekcję. Jestem
spóźniona! Przyspieszyłam kroku, by jak najszybciej znaleźć się w budynku
szkoły. Nie chciałam nawet myśleć o spotkaniu z Itachim. Muszę przyznać, że
trochę się go obawiałam. Przecież on już wie, że to ja miałam być przyszłą żoną
jego brata, Sasuke.
— Po co ja się nim tak bardzo
przejmuję? — mruknęłam pod nosem.
— Kim?
Zaskoczona odwróciłam wzrok. Itachi
wpatrywał się we mnie z śmiertelnie poważną miną.
— Nikim ważnym.
— Proszę
pani! Czekamy już pięć minut. — Nasze spotkanie przerwało pojawienie się
drugoklasistki.
— Już idę. — Speszyłam się, ale w
duchu byłam jej wdzięczna za ratunek. Kątem oka dostrzegłam, jak brunet
uśmiecha się pod nosem. Moje serce podskoczyło dziwnie podekscytowane.
Pobiegłam do pokoju
nauczycielskiego po klucz do klasy. Uczniowie byli wyraźnie zniecierpliwieni.
Wpuściłam ich szybko do środka, sprawdziłam obecność.
— Siadajcie na miejscach i
wyjmijcie długopisy — rzekłam na wstępie. — To nie jest żadna kartkówka —
poinformowałam. — Poćwiczymy trochę przed sprawdzianem — wyjaśniłam. —Inori,
jesteś dyżurną, rozdaj karty pracy — poprosiłam dziewczynę, która wcześniej
uratowała mnie z opresji.
*
Minęło kilka tygodni i moje życie
wróciło do normy. Wpadłam w pewnego rodzaju rutynę, ale nie zbyt mi to przeszkadzało.
Większą część dnia spędzałam w szkole, a gdy wracałam do mieszkania, miałam do
sprawdzania mnóstwo kartkówek i sprawdzianów. W weekendy spotykałam się z
Naruto, Ino, która została w Tokio na dłużej i jej chłopakiem. Sam fakt, że
kogoś sobie znalazła mnie nie zaskoczył. Bardziej zdziwiło mnie to, kto nim
był, Sasuke Uchiha. Po kilku spotkaniach wywnioskowałam, że nie taki diabeł
straszny, jak go malują. Brunet miał specyficzne poczucie humoru, ale był miły.
Moje relacje z Itachi'm również
uległy zmianie. Rozmawialiśmy częściej i już tak się nie denerwowałam w jego
obecności. Czarnooki wciąż miał tajemnice, podobnie jak każdy. Człowieka
poznaje się powoli, to wymaga czasu, w końcu to zrozumiałam. Itachi stał się
moim przyjacielem. Przyjacielem,
którego potrzebowałam. Zauważyłam też, że zaczęłam coś do niego czuć. Dziwną
sympatię. Bałam się tego uczucia, dlatego zamknęłam je na dnie serca. Bałam
się, że zostanę odrzucona.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńI widzisz jak to jest jak brat się do telefonu dobierze :D
UsuńWięc... Jest mi przykro. W sumie rozumiem co czujesz, ale cóż, żyjemy przyszłością, nie przeszłością. :)
Hm. Sakura ogarnięta, Ino ogarnięta, ale i tak Mateo najlepszy :D Ale i tak Fugaku najlepszy <33
Wgl, nie ma Itacza :<<< Ale podziwiam, dalej gada z Sakurą, mimo że ta miała wziąć ślub z Sasuke xD
Jakoś tak lubię Ino u cb. Ino taka... no, fajna.
I muszę stwierdzić też, że szablon zachwyca :3
Pozdrawiam ;>
Bracia są straszni
UsuńWiem, ale chyba minęło za mało czasu...
W następnej noci juz chyba będzie mój Itaś
Pozdroo :>
Bardzo fajny rozdział :) I ciekawy zwrot fabuły. Przyznam, że myślałam, że Sakura nie znajdzie wyjścia z sytuacji i będzie do bani. Ale lepiej wymyśliłaś. Pisz dalej, czekam z niecierpliwością na nexta i kolejne ciekawe sploty akcji :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
W końcu sytuacja stała się klarowna. Nie napiszę nic bardziej sensownego, bo padam z nóg, ale przeczytać musiałam! :D
OdpowiedzUsuńŚwietnie Ci wyszedł ten rozdział i z niecierpliwością oczekuję nowych przygód moich ukochanych bohaterów.
Pozdrawiam.
~Naomi
Hm... od czego zacząć (Taki tam kryzys twórczy związany z pisaniem czegokolwiek)... Współczuję utraty bliskiej osoby, bo zapewne nie jest to przyjemne uczucie :(
OdpowiedzUsuńNo więc... ślubu nie będzie! Tym bardziej byłam zaskoczona, ponieważ myślałam, że ten wątek będzie się no... ten tego... co ja miałam na myśli? *myśli* No, że Sakura nie znajdzie wyjścia z sytuacji, chociaż miał z tym coś wspólnego jej brat... Przepraszam, ale przeczytałam rozdział już kilkanaście dni temu i nie pamiętam wszystkiego dokładnie, a muszę się jeszcze nauczyć 2 wierszy na pamięć z czego jeden jest po angielsku... załamka :/
No dobrze to ja zakończę, choć za dużo nie napisałam, jakoś tak wyszło :/
Pozdro :*
Trochę błędów zobaczyłam,ale każdy je popełnia.
OdpowiedzUsuńStrasznie fajnie wyszedł Ci rozdział,naprawdę :)
Do zobaczenia i zapraszam do mnie :)
[ http://settis-no-akasuna.blogspot.com/ ]
O matulu kocham tego bloga ;3
OdpowiedzUsuńWreszcie się wszystko wyjaśniło (fiu) - idealnie i spokojnie ;D Chociaż nie do końca... Ta miłosna strona jeszcze nie jest wyjaśniona ^^ Cudnie! Uwielbiam to opowiadanie! Jest świetne i z każdym rozdziałem coraz ciekawsze ^w^
http://byakko-moj-swiat.blogspot.com/
Huehue! I dzięki Bogu żadnego ślubu nie będzie! A przynajmniej Sakury i Sasuke.
OdpowiedzUsuńNo, no... Sakura i Itachi przyjaciółmi? Na pewno nie na długo. :D
Już dziesiąta kartka, a to oznacza, że zaraz koniec. Nie chcę. ;(