Nastała
piękna złota jesień. Dni były słoneczne, ale deszcz padał coraz częściej i
intensywniej. Oczywiście później pojawiało się słońce i następnego dnia mało
kto pamiętał o kałużach i ulewie. Popołudniami wcześniej robiło się ciemno.
Wróciłam zmęczona po długim dniu
pracy. Na szczęście był czwartek, a to oznaczało, że już niedługo weekend.
Zdjęłam buty i kurtkę. Torbę z całym stosem sprawdzianów rzuciłam na stół w
kuchni. Zamierzałam jak najszybciej ogarnąć te papiery, aby potem odpocząć.
Zanim zabrałam się do pracy, zrobiłam sobie herbatę z cytryną.
Już gdy ujrzałam pierwszy test, zniechęciłam
się. Oprócz niepoprawnych odpowiedzi uczeń miał też problem z wyraźnym
pisaniem. Nie była to rzadkość. Już nieraz miałam do czynienia z bazgrołami.
Półtora godziny później z ulgą
odłożyłam czerwony długopis i spojrzałam na zegarek w telefonie; dziewiętnasta
dwie. Odłożyłam kubek po herbacie do zmywarki i chciałam iść wziąć długi,
relaksujący prysznic, gdy nagle zadzwonił mój telefon. Spojrzałam na
wyświetlacz: tata.
Zimny dreszcz przebiegł mi po
plecach. Tego się właśnie obawiałam. Od dnia, w którym podpisałam umowę z
Fugaku Uchiha, nie miałam z nim kontaktu. Wiedziałam jednak, że pewnego dnia ojciec
będzie chciał porozmawiać. Nie wiedziałam, czego mam się spodziewać. Z
pewnością niczego dobrego. Zapewne był wściekły.
Telefon zadzwonił po raz drugi.
Wzięłam go drżącą ręką. Nacisnęłam zieloną słuchawkę i przyłożyłam do ucha.
— Tak?
— Sakura, natychmiast wracaj do
domu — rozkazał ojciec beznamiętnie.
— Coś się stało mamie? — zapytałam
spanikowana.
— Nie, nie. Skoro sprawa z Fugaku
jest już zamknięta, zznalazłam dla ciebie kogoś bardziej odpowiedzialnego. Jest
synem mojego znajomego z woj...
— Nie!
— Śmiesz mi się sprzeciwiać po tym
wszystkim, co zrobiłaś?! — zaczął czynić mi wyrzuty. — Myślałaś, że ujdzie ci
to płazem?
— Nie będziesz układał mojego
życia. Jestem już dorosła
— I co z tego?
— Gdybym miała wybór, to wolałabym
nie mieć takiego ojca jak ty! — wybuchłam.
— Jeszcze tego poża... — zaczął się odgrażać, ale ja się rozłączyłam.
Nie mogłam uwierzyć, że
powiedziałam coś takiego. Nie byłam z tego powodu zadowolona. Nie tak mnie
wychowano. Ale co to ma do rzeczy? Zawsze szanowałam matkę i ojca, a on...
teraz.... zrobił mi coś takiego! Poczułam jak łzy napływają mi do oczu. Mój
własny ojciec po raz kolejny chciał mnie skrzywdzić. Tego było już za wiele.
Życie było zbyt okrutne w tamtej chwili
Ktoś zapukał do drzwi. Wstrzymałam
oddech. Nie chciałam nikogo widzieć. Potrzebowałam pobyć sama ze sobą.
Wyłączyłam telefon i cierpliwie czekałam, aż nieproszony gość zrezygnuje. Po
chwili odpuścił, a ja mogłam poczłapać do sypialni.
*
Rano obudziłam się z bólem głowy, a
ponieważ mój budzik nie zadzwonił, byłam spóźniona. W pospiechu przygotowałam
sobie śniadanie, ubrałam się i wybiegłam z mieszkania. Na zewnątrz był chłodny
poranek. Słońce schowało się za chmurami.
— Może cię podwieźć? — Usłyszałam
znajomy głos. Spojrzałam w stronę, z którego dochodziło pytanie. Uśmiechnęłam
się delikatnie, widząc Itachi'ego. Stał oparty o swój samochód.
— Co ty tu robisz?
— Pomyślałem, że może przyda ci się
podwózka — stwierdził. — Wiesz, intuicja — dodał, otwierając jednocześnie drzwi
od auta.
Wsiadłam do środka. Zanim zapięłam
pasy, Uchiha siedział już za kierownicą. Przekręcił kluczyk i ruszyliśmy.
— Wszystko w porządku? — zapytał po
chwili. — Byłem wczoraj u ciebie, ale chyba cię nie było.
— Coś się stało?
Stanęliśmy na światłach.
Czarnowłosy wciąż patrzył przed siebie. Był zamyślony.
— Cóż, chyba nie. To może poczekać.
— O rany, jak zacząłeś, to skończ —
jęknęłam.
— Nie.
— A jak cię ładnie poproszę?
— Nie — powiedział, śmiejąc się.
— Phi! — Skrzyżowałam ręce na
piersi w geście niezadowolenia.
— Złość piękności szkodzi. — powiedział.
Nic nie odpowiedziałam. Dlaczego to
do niego zawsze należało ostatnie słowo?
Itachi zaparkował przed szkołą, wysiadł
i otworzył mi drzwi. Rozmawiając, ruszyliśmy w kierunku budynku.
— Przepraszam! — krzyknęła jedna z
uczennic, podbiegając do nas. — Za szkołą… boją się — powiedziała z trudem łapiąc
oddech.
Itachi natychmiast pobiegł w tamtym
kierunku. Miał naprawdę dobrą kondycje, dlatego gdy zjawiłam się na miejscu, on
już wkraczał do akcji. Sprawnie rozdzielił dwóch pierwszoklasistów. Tłum gapiów
natychmiast zniknął. Nikt nie chciał kłopotów, poza sprawcami bójki.
— Tym
razem to nie moi wychowankowie — rzekł z ulgą Uchiha, gdy prowadziliśmy pierwszaków
do pani dyrektor.
— Kto wie?
Może to ich następcy.
*
Lekcje upłynęły mi bardzo szybko.
Zrobiłam dwie niezapowiedziane kartkówki z czego byłam bardzo dumna. W ten
sposób dałam uczniom do zrozumienia, że powinni być lepiej przygotowani do lekcji.
Oddając feralne sprawdziany, nie wiedziałam, co powiedzieć. Byłam załamana. Wina
leżała po części po mojej stronie, może źle przekazałam klasie wiedze, może
zarzuciłam ich zbyt dużą ilością materiałów. Musiałam się nad tym zastanowić.
Wyszłam przed szkołę i spojrzałam w
górę. Niebo zakryło się czarnymi chmurami. Oby tylko się nie rozpadało,
pomyślałam. Zawiał zimny wiatr, targając moje włosy. Założyłam niesforne
kosmyki za ucho i ruszyłam w stronę mieszkania. Lubiłam spacery, ale tym razem
nie pozwoliłam sobie na dłuższą drogę przez park.
W momencie gdy weszłam do
mieszkania, o szyby zaczęły rozbijać się pierwsze krople deszczu. Stukały rytmicznie
i powoli, będąc jedyną muzyką pośród ciszy czterech ścian. Zdjęłam buty i
płaszczyk; torbę położyłam na ziemi. Poszłam do kuchni, aby zrobić ciepły obiad.
Nigdy nie lubiłam gotować, a moje zdolności kulinarne były marne. Zagrzałam
wodę i zalałam ramen z pudełka. Było to moje popisowe danie. Zjadałam szybko i
posprzątałam trochę w kuchni. Nie spędzałam ostatnio w mieszkaniu zbyt dużo
czasu, więc trochę kurzu znalazło się gdzieniegdzie.
Z kubkiem gorącej herbaty zabrałam się
do sprawdzania kartkówek. Moją pracę przerwał krótki dźwięk powiadomienia. Spojrzałam
na wyświetlacz telefonu i ze zdziwieniem stwierdziłam, że to wiadomość od
Mateo: Przepraszam, że się długo nie odzywałem, ale ojciec nie był w
najlepszym humorze i wolałem nie ryzykować. Jakbyś się martwiła to nic mi nie
jest. Bez odbioru. :D
Uśmiechnęłam się. Zawsze potrafił
mnie zaskoczyć. Nim wróciłam do kartkówek, otrzymałam kolejną wiadomość.
Itachi: Możemy się spotkać?
Ja: Teraz?
Itachi: Tak, przyjadę po
ciebie.
Ja: OK.
Sprawdziłam jeszcze kilka
kartkówek, po czym odłożyłam długopis i postanowiłam się zbierać. Poprawiłam
makijaż, a włosy związałam w kucyka. Komórkę wsadziłam do kieszeni spodni. Założyłam
buty, płaszcz i wyszłam z mieszkania, zamykając je na klucze. Zeszłam po
schodach. Akurat gdy wystawiłam nos na zewnątrz przestało padać, więc szybko
przeszłam na drugą stronę ulicy, gdzie stało auto Uchihy. Wsiadłam do
środka.
— Co jest? To coś poważnego? — zapytałam,
zapinając pasy.
—To zależy — odpowiedział lakonicznie
i ruszył.
— Od czego?
— Od punktu widzenia.
Westchnęłam głośno, zastanawiając
się, o co może chodzić.
— To
gdzie właściwie mnie porywasz?
— Niespodzianka.
Postanowiłam przemilczeć i
poczekać, aż sam zechce mi cos powiedzieć. Dalszą część drogi spędziliśmy w
milczeniu, lecz nie było ono krepujące. Takie przyjemne, można by powiedzieć.
Gdy dotarliśmy na miejsce, nie za bardzo wiedziałam gdzie jesteśmy, ale szybko
zostałam poinformowana.
Jak moglaś kazać im iść w sobotę do szkoły? A więc nie tylko ja jestem Łosiem. Nocia super i czekam na kolejny rozdział.
OdpowiedzUsuńYm..., o co ci chodzi z ta sobotą i szkołą, bo nie bardzo rozumiem mój ty łosiu :*
UsuńBo najpierw jest piątek i kłuci się z ojcem, a na drugi dzień jest sobota i jedzie do szkoły.
UsuńPrzyjemny rozdział, fajnie się go czytało ^^
OdpowiedzUsuńHurra wreszcie nowy rozdzialik :D Nawet nie wiesz jak się stęskniłam za nim. I kończy się w dodatku bardzo ciekawie. Co będzie dalej? Co on jej chciał pokazać? Pleaaaaaaaaase napisz szybko nexta. Tak niecierpliwie czekam :) No i może będzie trochę dłuższy niż ten.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny :)
Pomijając kilka błędów, które jakiś dziwnym sposobem udało mi się wyłapać jest okej.
OdpowiedzUsuńItachi - to postać, której nie potrafię ogarnąć w twoim opowiadaniu :/ Jest taki tajemniczy i kto wie co mu siedzi w tej głowie xd
Nie rozumiem... bo był piątek, a potem sobota (o ile umiem dni tygodnia, chodź jest co do tego dużo wątpliwości) i szkoła. No chyba, że między pierwszym fragmentem, a drugim jest iluś dniowa przerwa, ale wtedy wypadałoby napisać, że jest poniedziałek czy inny dzień tygodnia.
Upić się sokiem malinowym... muszę spróbować :D
Dobra, ja kończę, bo się kiepsko czuję :(
Pozdro :*
O matko! Przeczytałam początek jeszcze raz i znalazłam błąd. To miał być czwartek. Lece poprawiać.
UsuńPozdro :*
Wsapniała notka *,* Szkoda, że przerwałaś w takim momence ;c No czekam na next i dużo, dużo weny życzę ^^
OdpowiedzUsuńJak można przerywać w takim momencie? Masakra jakaś. Błagam, pisz dłuższe rozdziały bo chyba się na Ciebie obrażę :) Przepraszam, że dopiero teraz komentuję. Szkoda, że kazałaś swoim bohaterom iść do szkoły w sobotę, ale mimo tej drobnej pomyłki czytało się świetnie. Bardzo podoba mi się jak wykreowałaś Itachiego w swoim opowiadaniu - uwielbiam to, że jest taki tajemniczy :) Już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam i życzę Ci dużo weny :)
PS: Masz piękny szablon. Ten niebieski mnie uspokaja ^^
PS2: Jeśli masz wolną chwilę to zapraszam na haru-no-sakura-no-ki.blogspot.com
No dobra, przeczytałam i jestem z ciebie duma ^_^
OdpowiedzUsuńKurde, jesteś lepsza w pisaniu ode mnie, kiedy byłam w twoim wieku :P
Naprawdę nie znoszę Sakury, ale tutaj przedstawiłaś ją jako taką ciepłą i niezdarną osobę, więc mi się podoba.
Znajdowałam tu sporo błędów, ale do wybaczenia. Co prawda, każdy popełnia błędy ;). Najbardziej drażniła mnie jednak ta 'morka ciecz' w odniesieniu do łez, no bo w sumie skoro ciecz to wiadomo, że morka (masło maślane). Ale ja się nie czepiam.
A tak, w ogóle to zdradź mi swój sekret, jak mając 11 notek zdobyłaś aż tyle wejść, co?
A co do tej notki, to ja wiem co tam się stanie i wiesz na co czekam :D, ale nie mówię, żeby nie spojlerować, bo to nie mój blog.
Pozdro, Tenebris :*
Rzeczywiście, czytało się przyjemnie, więc chyba jednak możesz być zadowolona z rozdziału. Tylko jakoś tak szybko minął... Jest jedna prawda. Tam, gdzie pojawia się Itachi, zawsze jest przyjemnie :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cię gorąco i życzę weny :)
Naomi
Ooooo wiedzę, że i Deidara się pojawia ^^
OdpowiedzUsuńCoraz bardziej się akcja rozkręca, a ja coraz bardziej się nakręcam ;3
Przewiduję o co mogło chodzić Itachi'emu, ale to się okaże w następnym rozdziale ;D No to next!
No nie wiem, nie wiem... To chyba nie po "pedagogicznemu", żeby w taki sposób obezwładniać ucznia. :D No... Ale przynajmniej skuteczny, a to się liczy.
OdpowiedzUsuńCzy Ty naprawdę musiałaś przerwać w takim właśnie momencie?
No dobra... Ja też często urywam rozdział w takich momentach... :)
Lecę czytać. To już praktycznie końcówka. ;c